Co może zostać po PiS-ie? Na pewno ogromna i permanentna dziura w budżecie państwa. Przecież raczej się nie da odwrócić stypendiów demograficznych ani przywrócić przedłużonego wieku emerytalnego. Wbrew propagandowym kłamstwom PiS-owskich eksponentów nikt się nie zdecyduje na odwrócenie dobrozmiennych reform, bo straci władzę. PiS-owskie zaś uregulowania wyprodukują kolejne rzesze nędzarzy, bo pomyślność przynosi praca, a nie łaska rządu, nawet kiedy odpowiada pańszczyźnianej mentalności przeważnej części narodu.
Ponadto mamy już zapewniony mozół ponownego budowania pozycji Polski w Unii, o ile to będzie jeszcze możliwe. Zepchnięci teraz na jej margines łatwo zeń nie wyjdziemy, szczególnie z finansowym balastem u szyi, nałożonym przez “dobrozmieńców”. Staniemy się zatem potulnym dostarczycielem głosów, żyjąc w ustawicznej obawie przed Moskwą, której interesom jako uciążliwy petent możemy być łatwo rzuceni na żer. Na ochotnika bowiem zrezygnowaliśmy z uczestnictwa w polityce Brukseli.
Jest gorzej, Ameryka wprost grozi pogorszeniem stosunków z Polską, jeżeli PiS nie przywróci rzeczywistej niezależności Trybunału Konstytucyjnego. Tego zaś nie zrobi, bo straci… twarz? Jeżeli ją jeszcze ma. My zaś się sami pozbawimy zainteresowania Ameryki, stając się jednym z podrzędnych państw europejskich kolejnej prędkości.
Chociaż jest i PiS-owski sukces. “Przez wiele lat wspierałem siły, które niszczyły kraj. I gdyby utrzymywały się one u władzy jeszcze przez 10-15 lat, doprowadziłyby do całkowitego upadku Polski. Skoro 80 proc. naszej młodzieży chce wyemigrować z kraju, skoro w szkołach pielęgniarskich na siłę uczą angielskiego, to za 15 lat w Polsce zostaliby renciści, emeryci i nieuki, a cała nasza gospodarka wpadłaby w obce ręce” – powiada profesor, który nagle dostrzegł w PiS-ie to, czym nasiąkł, kiedy miał serce po lewej stronie i wspierał system, który jest rzeczywistym powodem naszej nędzy. Wielce to symptomatyczne.
Po upadku więc rządów PiS-u na powrót staniemy u bram wolności, jak w 1989 roku. Tym razem jednak bez nimbu “Solidarności”, również z balastem długów, aliści tym razem z zobowiązaniem świadczenia stypendiów za samo istnienie. W dodatku z państwowym sektorem znowu rozbudowanym do absurdu i zarządzanym przez politycznie motywowanych “fachowców”. Szczęśliwie pozostaną autostrady i drogi, jeżeli nie podzielą losu porastających trawą orlików.
Nie można się chyba oderwać od własnej przeszłości. Nawet jak się to udawało całemu pokoleniu.