“Jak dzisiaj jakiś gnojek mi mówi, że skoro Wałęsa coś esbecji podpisał, to był słabiakiem, to mnie nosi. Bo wtedy go przy Wałęsie nie było. Nie stanął za nim murem, nie zweryfikował się w trudnych czasach. To niech i dzisiaj lepiej nie otwiera gęby”. [Frasyniuk]
Media huczą o Wałęsie. Grafolodzy potwierdzili autentyczność kwitów z szafy Kiszczaka. Podpisywał. Rewolucjoniści ostatniej godziny nie posiadają się z radości. Oni niczego nie podpisywali. Ba, nikt im niczego do podpisu nie podsuwał. Bo i po co? Oportunizm nikogo nie interesuje. Ale teraz się uważają za lepszych od samego Wałęsy.
W latach pięćdziesiątych jakiś pezetpeerowski “historyk” wpierał nam na lekcji wychowawczej, że Piłsudski był austriackim agentem. Czterdzieści lat po Legionach i odzyskaniu państwa. Są kwity na Mickiewicza, Mochnackiego, kogo tam jeszcze. Bo z kim się miała znosić Ochrana, HK Stelle, czy bezpieka? Przecież nie z lojalnymi poddanymi cysorza, cara czy sekretarza. O postawie ściganych świadczą skutki działalności interlokutorów łapaczy, nie pozory stwarzane dla zmylenia szpicli. Komuna się sama nie obaliła.
Ubeckie kwity skutecznie jednak przesłaniają kolejną bulwersującą informację. Wzrost gospodarczy spowolnił. Jeszcze na początku roku był szacowany na 3,8 punktów procentowych, w rzeczywistości osiągnął zaledwie 2,8 – trzy czwarte nadziei. I to dopiero początek zjazdu. Jest gorzej. Odchodzą z wojska najbardziej doświadczeni dowódcy. Ich następców miała wesprzeć nowa struktura dowodzenia. Nie ma jej i nikt już o niej nie mówi. O MON-ie też nie. Zapomniano nawet Misiewicza.
Jest bowiem Wałęsa. Jeden z bardzo nielicznych Polaków rozpoznawanych w świecie. Tego więc też trzeba zbezcześcić. A dzieło jest tak porażające, że skryje dowody najwyższej nawet nieporadności i niekompetencji. Jak zmiana to zmiana.
