Prawie dziesięć procent Polaków uważa PiS za partię opozycyjną. Pewnie nie dlatego, że swój interes przedkłada nad państwowy, ale dlatego, iż ma całą politykę za nic. I nie ma w tym nic dziwnego, przecież emigracja wewnętrzna to stan znany już w Peerelu. W dodatku sygnały dochodzące z Sejmu nie ułatwiają rozeznania słabo zainteresowanym polityką Polakom. Wyraziciele PiS utyskiwali na opozycję, która im na obradach komisji sejmowej rzekomo uniemożliwiała odrzucenie restrykcyjnego projektu ustawy antyaborcyjnej.
Rzecz kompetentnie rozstrzygnęła pani Krystyna Pawłowicz. "Ponieważ PIS, popierając ideę możliwie pełnej ochrony życia, nie popierał karania kobiet, oraz biorąc pod uwagę dezorientację wielu co do treści OBYWATELSKIEGO projektu antyaborcyjnego, podtrzymywaną i rozdmuchiwaną przez środowiska lewackie, dla organizowania politycznych, antyrządowych akcji, jak też uwzględniając dzisiejszy, popołudniowy komunikat Episkopatu dystansujący się od projektu ustawy przewidującego karanie kobiet - PIS odrzucił w Komisji Sprawiedliwości i Praw Człowieka projekt społeczny wywołujący zamieszanie" napisała na Facebooku. Na Twitterze wyjaśniła to jeszcze dobitniej.
Mamy więc teraz jasność czym się kierował PiS. Poza dezorientacją społeczeństwa, którą jak się okazuje wykorzystuje dla wygrywania propagandowych potyczek. Komunikaty Episkopatu stanowią podstawę dla podejmowania decyzji.
Ale w ogóle nasza polityka nie jest w żadnym wypadku zależna od kleru. Broń Boże.
