Stary Stary
769
BLOG

Lek

Stary Stary Polityka Obserwuj notkę 21

Wedle Rzeczpospolitej mamy swoistą powtórkę zdarzeń ze Smoleńska. Wykorzystanie w podróży prezydenta samochodu nie przystosowanego do długiej, szybkiej jazdy, do pokonywania oblodzonych podjazdów w terenie, zignorowanie sygnałów ciśnieniomierza, przekraczanie dopuszczalnej prędkości, włączenie do kolumny nieuprawnionego samochodu, zastosowanie opony przeznaczonej już do utylizacji może łatwo znaleźć podobieństwa w bagatelizowaniu instrukcji i procedur, opisanych przez komisję Millera. Ba, przypisanie winy Tuskowi i opowieści o snajperze, strzelającym rzekomo do prezydenckiego samochodu znajdują swoje odpowiedniki w historii propagandowych następstw katastrofy samolotu Tu - 154M.

Mamy też cały szereg członków rodzin, zatrudnianych przez PiS-owskich polityków w strukturach europejskich, czy na intratnych stanowiskach rządowych, wedle Newsweeka czasem z ograniczeniem wymagań codziennego uczęszczania do pracy. Nie żyjemy na pustyni, trzeba się tu zgodzić z Elżbietą Witek, uzasadniającą praktyki polityków, zatrudniających familiantów prawem do szukania zatrudnienia także przez ich krewniaków. Tyle tylko, że podobne zdarzenia, znacznie zresztą mniej natężone dawały obecnej formacji podstawy do zajadłych ataków na nepotyzm swoich poprzedników u władzy.

Charakterystyczny jest tutaj fatalizm Pawła Kukiza, który nagannych zjawisk w polityce upatruje w niedostatkach ordynacji wyborczej, skazującej Polskę na partiokrację. Jego zdaniem dzięki JOW-om nastąpi uniezależnienie polityków od łaski centrali, przyznającej miejsca na listach wyborczych. Ma to ich ośmielić do tępienia zła w obrębie własnej partii. Dopóki jednak będą istniały państwowe spółki, dające możliwość zatrudniania tam krewnych i znajomych dygnitarzy, dopóty trudno będzie o wyeliminowanie kumoterstwa.

Wiele by więc załatwiło wyprzedanie “majątku narodowego”. Natychmiast by wzrosło nie tylko bezpieczeństwo pracy, ale i wpływy do budżetu oraz jego oszczędności. Fiskus by przecież nie musiał już dopłacać do “narodowych” gałęzi produkcji drogiego węgla, czy nawet utrzymywania w garażu reprezentacyjnych limuzyn, którym w krytycznym momencie brakuje właściwych kół. Nade wszystko zaś fachowość by powróciła na należne jej miejsce. Prywatny zarządca rządowych sekretariatów by nie trzymał na etacie nieprzydatnych pracowników, a zawiadowca parku aut by na pewno miesiącami nie zwlekał z zakupem właściwych opon do samochodu, którego gotowość decyduje o jego zarobkach.

Generalnie zaś zaprowadzenie porządku by jednak wymagało rezygnacji z jedynowładztwa, które zawsze jest źródłem bałaganu. Przecież nie może być zborny świat, w którym nie tylko reguły, ale ich definicje są zmieniane zależnie od kaprysów wodza.

Stary
O mnie Stary

Nie chce mi się zmyślać, nic więc nie napiszę, bo w rzeczywistości jestem antypatycznym typem.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka