Wczoraj znowu “komuniści i złodzieje” oraz “gorszy sort Polaków” demonstrował w Gdańsku. Nie tylko popierano Wałęsę, ale też manifestowano wysoką jakość PiS-owskiej demokracji. Ta, jak z oficjalnej propagandy wiadomo, jest wprost proporcjonalna do wielkości przeciwnych jej demonstracji.
Liczba zaś demonstrujących jest podawana rozmaicie. Policja się nagle zaczęła różnić w ocenach od miejskich służb w Warszawie i oświadczyła, że protestujących w sobotę było tylko 15 tysięcy, podczas kiedy miejscy rachmistrze wyliczyli 80 tysięcy uczestników a liderzy KOD mówią o 200 tysiącach. Najbardziej się pewnie sumie swoich liczb z meldunków dziwią policjanci, którzy przekazywali je swoim komendantom.
PiS-owscy stratedzy też są pewnie zadziwieni, aliści z innego powodu. Sami oto zwrócili uwagę Komisji Weneckiej na swoje poczynania, a ta się odwdzięczyła orzeczeniem, którego projekt powtarza dokładnie słowa, które zawierała krytyka pojmowania demokracji przez rządzącą partię, zawarta w ocenach krajowych autorytetów prawniczych. Bezspornie się spodziewali czego innego. Przecież w sprawie katastrofy smoleńskiej również byli przekonani, że zagraniczni fachowcy przypiszą jej zaistnienie zamachowi.
Najwyraźniej więc w PiS-ie są przekonani o tym, że fakty są zgodne z ich propagandą. Przeczy to powszechnym opiniom o rzekomym cynizmie polityków władzy, którzy jakoby świadomie oszukują naród. Otóż nie, oni rzeczywiście wierzą w to, co mówią. Ba, niewątpliwie widzą to, co opisują.
I teraz rzecz naprawdę niepokoi. To bowiem nie wymogi nowomowy nakazują im mierzyć jakość demokracji liczbą osób protestujących przeciwko jej wdrażaniu. To głębokie przekonanie o prawdziwości takiej tezy. Wedle niej zatem komunizm był najwspanialszą rzeczą jaka się nam zdarzyła. Wszak miał miliony ludzi przeciwko swojej demokracji.
I najgorsze, oni faktycznie chcą nas chyba cofnąć do Peerelu. Przecież nikt świadomie nie sprowadza nieszczęścia na własny naród.
