Stary Stary
1084
BLOG

Danina

Stary Stary Polityka Obserwuj notkę 54

Ministerstwo Finansów ujawniło swoje zamiary dotyczące podatku od hipermarketów. Państwo ugodzi w nie progresją daniny, uzależnioną od miesięcznego przychodu. Te mniejsze zapłacą tylko 0,7% od przychodu, większe 1,3% od nadwyżki nad granicą miedzy dużym i małym, a jedne i drugie 1,9% od przychodów uzyskanych w dni wolne od pracy. Ponieważ te stanowią jedną trzecią wszystkich ich obrotów pieniężnych, to cały handel jęknie pod nowym ciężarem.  

Najweselszy jest tutaj podatek niedzielny. Za grzech pracy w dzień święty grzesznicy zapłacą fiskusowi daninę. Ten więc będzie zainteresowany, aby grzeszono możliwie powszechnie. “Pieniądz nie śmierdzi”, lakonicznie mówił jeden ze starożytnych cesarzy, nakładając podatki na publiczne łaźnie i szalety, ale on był poganinem. Wedle też Rzymian sprawcą deliktu jest ten, kto na nim korzysta, czyli fiskus się staje grzesznikiem. Aliści to wszystko są pogańskie wzorce. Słabo się też mają do współczesnej rzeczywistości prawnej, gdzie nie pisane, a głoszone przez przedstawiciela narodu zasady mają moc sprawczą.

PiS też popełnia inny grzech. Wszystkie podatki wymuszają wzrost gorliwości w zarobkowaniu. Z wyjątkiem CITu, czyli daniny odbieranej od przedsiębiorstw. Tutaj każda złotówka zabrana firmom wielokrotnie bardziej zmniejsza PKB. Szczęśliwie powoduje podniesienie cen, co w pewnej mierze równoważy szkody. Wywołuje tym samym wzrost innych podatków, czyli sztucznie powiększa wartość towarów. Produkt krajowy zmaleje więc niewiele, ale wydarcie dwóch miliardów złotych z handlu podstawowymi dobrami, których ceny nie wpływają na popyt, bo jeść trzeba, spowodują obniżenie jakości życia.

W pewnej mierze skompensują to stypendia demograficzne, ale tylko niektórym. Na pewno nie tym, którzy większość zarobionych pieniędzy przeznaczają na żywność. Czyli chcąc pomóc biednym, rząd obniży im dochód, który chce podwyższyć. Zapomina przy tym o maksymie Davida Camerona, swego idola w przedmiocie imigrantów, który powiada, że biednych się wspiera dzięki bogactwu gospodarki, a nie pieniędzmi z niej wziętymi.

Jest jeszcze weselej. Premier Morawiecki powiada, że z administracji trzeba zwolnić 30 do 40% urzędników. W samym zaś Wrocławiu, tylko dla obsługi stypendium demograficznego trzeba dodatkowo zatrudnić stu. Jak do tego dojdą jeszcze miesięcznie, a nie rocznie rozliczane podatki od hipermarketów, będzie ich trzeba wielokrotnie więcej. Czyli oszczędzanie na urzędniczych płacach niewiele przyniesie, poza oczywiście powiększonymi wydatkami socjalnymi.

Łatwo jest obiecywać, znacznie trudniej dotrzymać. Aliści propaganda wszystko może zmienić. Szczególnie jak się ma propagandystów, których nie konfundują żadne argumenty.

Stary
O mnie Stary

Nie chce mi się zmyślać, nic więc nie napiszę, bo w rzeczywistości jestem antypatycznym typem.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka