Stary Stary
1208
BLOG

Piechurzy

Stary Stary Polityka Obserwuj notkę 65

Spod pomnika Witosa ruszyli popierać rząd. Przedtem odczytali nazwiska ofiar stanu wojennego wedle reguł apelu poległych. Jakoś nie pokazano najpopularniejszego ostatnio wyraziciela partii, najbardziej chyba kompetentnego w sprawie represji lat osiemdziesiątych. Jego towarzyszy też nie.  Czyżby już nie popierali swojej obecnej partii? Przecież marsz powołano po to, aby wyrazić zaufanie władzom. Takie „demonstracje poparcia” były powszechne w „jedynie słusznym ustroju sprawiedliwości społecznej”. Dlaczego więc się ukrywa najlepszych w tym względzie fachowców?

Jeżeli wczorajsza demonstracja miała wyrazić przewagę PiSu nad opozycją, to wyszło raczej kiepsko. Zakończono ją po dwóch godzinach. Aby zwiezieni z prowincji uczestnicy mogli wyskoczyć do sklepów? Przedwczorajsza demonstracja KODu była podobnej wielkości, trwała dłużej, ale i była spontaniczna, zorganizowana bez pisowskiej tradycji miesięcznic, czy marszów protestacyjnych, bez pieniędzy, logistyki, związkowego zaplecza. Nade wszystko zaś nie sięgała po bogoojczyźnianą protezę, aby wzmocnić swoje oddziaływanie propagandowe. Jak zauważyła Renata Rudecka Kalinowska stałą się zaczątkiem nowej „Solidarności”, łączącej wszystkie opcje polityczne w proteście przeciwko powrotowi realsocjalizmu, przebieranego teraz za różne, z przeszłości powyciągane wzorce. Wczoraj chyba udawali PSL z lat dwudziestych.

Daremnie się starali. Ostro wybrzmiał sobotni sprzeciw przeciwko autorytarnym zapędom władzy. PiS by powinien z tego wyciągnąć wnioski, a nie uciekać w pogłębianie błędów. W to, co wypierany kiedyś przez Kaczyńskich z partii Ludwik Dorn nazywał „PiSem, ale jeszcze bardziej”. Niestety, a właściwie na szczęście nie następuje refleksja, co pokazała niedzielna impreza. Będą się dalej pakowali w przepaść, którą sami sobie wykopali. 

Charakterystyczny też był wizerunek marszu, z hymnem śpiewanym do wtóru muzyce, podawanej z głośników, fasowanymi szturmówkami, transparentami, nade wszystko zaś ze stoczniowcami przywiezionymi w roboczych uniformach do Warszawy, łącznie z charakterystycznym panem, niegdyś skazanym za nazbyt łatwe dawanie upustu temperamentowi. Przyjechali aby tu potępić „komunistów”, czyli tych, którzy podobno nie chcą „dać zwykłym Polakom, ale chcieliby dalej rabować Polskę”. „Musi decydować demokracja, a nie garstka zaprzedanych ludzi” mówił Jarosław Kaczyński. Tłum zaś skandował „Solidarność, Solidarność” zapominając, że wedle partyjnej retoryki była to organizacja opanowana przez agentów komuny. Gorzej, twórca lewicowej opozycji w dawnej „Solidarności” przyrównał przeciwników PiS do stalinistów. Niesiono też szczerzącego zęby, martwego lisa przyklejonego do transparentu z napisem „Tomasz na żywo”. Odżyła symbolika czasu kukieł imperialistów, niesionych w prorządowych pochodach. Absurd więc sięgał do granic możliwości.

PiS się starał banalizować sobotnią, antyrządową demonstrację, próbował ją „przykryć” swoją niedzielną wersją. Nie wyszło. Pozostało im tylko miotać obelgi i głośno wykrzykiwać niedorzeczności, dawać upust nienawiści. W tym są niezaprzeczalnie lepsi, ale tak się już nie robi polityki. Hasłom o podkopujących władzę zaprzańcach może jeszcze wierzyć ktoś zupełnie nie rozumiejący realiów współczesności. 

Fanatyzm zaś pociąga tylko dopóty, dopóki nie przekroczy granic komizmu. Potem może już tylko być podtrzymywany przemocą. Czy zapowiada ją wczorajsza, militarna retoryka, próby odczłowieczenia przeciwników? Słownej już przecież doświadczyliśmy.

Stary
O mnie Stary

Nie chce mi się zmyślać, nic więc nie napiszę, bo w rzeczywistości jestem antypatycznym typem.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka