Stary Stary
1098
BLOG

Węgle

Stary Stary Polityka Obserwuj notkę 55

– Jeżeli jakieś państwo posiada 90 proc. europejskich zasobów węgla, jeżeli sektor energetyczny jakiegoś państwa opiera się w zdecydowanej części na węglu, to mówienie w tym państwie o dekarbonizacji jest herezją i jest antypaństwowe. 
– Węgiel jest podstawą naszej suwerenności energetycznej, której nikt nie ma prawa nam odbierać i dbałość o którą jest podstawowym zadaniem polskich władz. 
To słowa naszego prezydenta, wypowiedziane na obchodach Barbórki w Bełchatowie.
–  Trzeba mówić o rozwoju polskiego górnictwa, a nie o jego restrukturyzacji, zwijaniu czy wygaszaniu, jak chcą niektórzy – tak z kolei mówiła górnikom pani premier.

Gdyby nawet prawdą było to, że dziewięćdziesiąt procent węglowych zasobów europejskich jest w Polsce, to także prawdą jest, że inni potrafią ów węgiel wydobywać taniej. W Rotterdamie można go kupić płacąc po 220 złotych za tonę, nasi górnicy oferują swój produkt po 350. Rząd zaś wykupi 6 milionów ton niepotrzebnego nikomu węgla za 1,6 miliarda złotych, po 266 za tonę. Też kiepska cena, ale przynajmniej pomysł Nikodema Dyzmy naprawdę wejdzie w życie. I jak to dyzmowe innowacje niczego w państwowym górnictwie nie poprawi. 

Bo problem dotyczy tylko państwowych kopalń. Wedle ministra energii „Zobowiązania na 31 października wynoszą ok. 15 mld zł. Z punktu widzenia możliwości płatniczych cała rzecz polega na tym, że trzeba renegocjować te długie płatności, trzeba szukać rozwiązań, które doprowadzą do tego, że te spółki będą w stanie przetrwać”.

Prywatne spółki górnictwa węglowego nie mają takiego problemu. Rzecz się więc narzuca sama. Trzeba państwowe kopalnie sprywatyzować. Spełnią się wszystkie postulaty naszych nowych władz, same, bez udziału polityków. Więcej, bez wyrzucania kolejnych miliardów złotych w błoto, a raczej w kopalniane rząpia. Jeżeli tego nie zrobimy, to nie mamy węgla prawie wcale. Bo nieopłacalne jego zasoby nie wchodzą do ich bilansu, w geologicznym żargonie są „pozabilansowe”, dla kopalń bowiem nie istnieją.

Nasi ideolodzy chcą górników zmusić do wydobywania węgla w warunkach niemożliwych do spełnienia. Nie dlatego, że władze są jakoś szczególnie nieroztropne. Dlatego, że nie są energetycznie suwerenne. Są poddane organizacjom związkowym, kopami obsiadającym państwowe kopalnie, wspieranym przez rzesze zatrudnionych w nich darmozjadów, przypisujących sobie miano górników, bo „każde miejsce pracy w górnictwie jest ważne” [premier Szydło].

Najweselsze, że nie ma w takim razie szans, aby zapowiedziane teraz państwowym kopalniom miliardy przeznaczyć na stypendia demograficzne dzieci, podatnikom na kwoty wolne od podatku albo seniorom na leki, czy zgoła rolnikom na obiecane dopłaty. Frankowicze już się burzą, oni się bowiem pierwsi widzieli posiadaczami obiecanych sum. Ciekawe jak długo potrwa, kiedy inni zapytają o „swoje” pieniądze? Złoty więc pociąg jest potrzebny już od zaraz. I co roku kolejny. Albo dwa.

Stary
O mnie Stary

Nie chce mi się zmyślać, nic więc nie napiszę, bo w rzeczywistości jestem antypatycznym typem.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka