Stary Stary
1239
BLOG

Bilans

Stary Stary Polityka Obserwuj notkę 52

Wczoraj usłyszeliśmy wezwanie aby sobie politycy okazywali wzajemny szacunek. To bardzo szczytne, ale wydaje się, że przede wszystkim nie powinni oni narażać inteligencji wyborców na frustracje, wypowiadając kwestie pozornie tylko oczywiste.

I tak na przykład pani premier in spe, Beata Szydło przypominała, że wzrost gospodarczy podczas sprawowania rządów przez PiS, Samoobronę i LPR był znacznie wyższy, niż kiedy je objęła PO. To miało być wynikiem właściwej polityki gospodarczej, prowadzonej przez ówczesną koalicję. Rzecz jest prezentowana jako coś w rodzaju gwarancji, że pod rządami Prawa i Sprawiedliwości dogonimy ekonomicznie Zachód. Ba, z innych wypowiedzi można wyczytać, że jeszcze wcześniej  bogactwa doświadczymy dzięki licznym dopłatom, jakie otrzymamy po odebraniu pieniędzy tym, którzy dotąd niecnie okradali konsumentów, zarabiając na ich bezsilności wobec rynku. 

Jeżeli się jednak przeanalizuje wzrost gospodarczy w latach 2000 - 2012, dokładniej widać, co nam nowa pani premier obiecuje. Pod względem wzrostu gospodarczego byliśmy w czasach rządu AWS przeciętnie na 30 miejscu w Europie, na 44 klasyfikowane przez Bank Światowy państwa naszego kontynentu. Kiedy rządził SLD awansowaliśmy na 24 pozycję pośród 44 branych pod uwagę krajów. Kiedy rządził PiS, byliśmy już o 10 miejsc wyżej, na 14 pośród 45 europejskich państw. Podczas rządów PO znaleźliśmy się jednak na dziewiątym miejscu z 43 klasyfikowanych krajów. 

Jeżeli uwzględnimy działanie czasu, świat się przecież rozwija niezależnie od tego, co się dzieje w pojedynczych krajach, to możemy stwierdzić, że wzrost gospodarczy był pod rządami AWS o 5,32% wolniejszy niż średni w Unii, pod rządami SLD o 2,71 wolniejszy, pod rządami PiS o 0,14% słabszy i dopiero podczas rządów Donalda Tuska i Ewy Kopacz przewyższył unijną średnią o 0,75%. Zaczęliśmy zatem doganiać państwa UE dopiero po wprowadzeniu „polityki ciepłej wody w kranie”, pod rządami „słoneczka Peru”, kiedy się staliśmy „zieloną wyspą”, jedynym w Unii państwem, które w kryzysie nie zaznało recesji. 

Rzeczywiście wzrost gospodarczy w czasach PiS był liczbowo wyższy jak w czasach PO, aliści kiedy PiS miał sukcesy, wielu innych miało jeszcze większe. Czyli można było się bardziej postarać. Kiedy rządziła PO, można się też było bardziej wysilić, ale w 2009 roku mieliśmy najwyższy wskaźnik wzrostu w Unii. Jej rządy nie były więc zupełnie zmarnowane, bo dopiero pod władztwem Platformy zaczęliśmy odrabiać wielowiekowe zapóźnienie. Oczywiście przy akompaniamencie odgłosu dartych szat wyrazicieli lewic wszelakich, głoszących, że jest zupełnie odwrotnie, bo przeciekły kolejne podsłuchy z prywatnych rozmów, w których polityczne zadufki się popisywały dezynwolturą.

Uwierzyliśmy, że wybieramy tych, co jednak mieli w przeszłości gospodarczy sukces. Wybraliśmy ich zaś, bo otwarcie zapowiadali nacjonalizację, lewarowanie budżetu (czytaj agresywne zaciąganie długów) obiecali państwowe inwestycje w przemysł, domiary podatkowe dla kapitalistów i ciułaczy oraz zniesienie swobody przemieszczania się kapitału, co automatycznie blokuje handel i w niwecz obraca trud inwestycyjny. To w sumie najlepsza recepta na gospodarczą zapaść. 

Na pewno mamy szanse na wzrost?

Stary
O mnie Stary

Nie chce mi się zmyślać, nic więc nie napiszę, bo w rzeczywistości jestem antypatycznym typem.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka