Stary Stary
1442
BLOG

Powtórki

Stary Stary Polityka Obserwuj notkę 100

"Tyle znacy, co Ignacy, a Ignacy gówno znacy"  [Kazimierz Bartel].
No i góra urodziła mysz. PiS po długim budowaniu napięcia ujawnił, co zdecydował. Czyli to, co od początku mówili wszyscy o siłowych ministerstwach. Ale po kolei. 

Najpierw były zapewnienia o całkowitej niezależności pani Beaty Szydło od prezesa, czego dowodem miało być pozostawienie Marcina Mastalerka w sztabie, pomimo całkowitego pominięcia go przez Jarosława Kaczyńskiego w zestawie kandydatów na posłów. Potem długie narady nad rządem pani Szydło, prowadzone podczas jej urlopu, kilkudniowego oczywiście tylko albo w czasie pobytu w kinie, ale na pokazie filmu o Bondzie, czy podczas robienia zakupów. Aż wczoraj rano mit pękł, bo jeden z kandydatów oświadczył wprost Monice Olejnik, ze pójdzie tam gdzie Prezes każe, chyba że nie skieruje go na ministerstwo zdrowia. Nie skierował jednak.

Tak czy owak wątpliwości się wyjaśniły, rzecz się zmaterializowała w postaci gabinetu rządowego i pani Szydło od nowa może zapewniać, że od teraz jest zupełnie samodzielna i nikt jej z tylnego siedzenia nie instruuje. Kiedy po występie Antoniego Macierewicza w Chicago zapewniała, że ministrem obrony mianuje Jarosława Gowina, zabrzmiała przekonywająco. A wybrano inaczej. Mianowano wbrew pani premier ministra, którego Roman Giertych, jego kolega z poprzedniego, najlepszego rządu Rzeczypospolitej od czasów Chrobrego scharakteryzował u pani Olejnik jako błazeńsko nieodpowiedzialnego. Wedle więc wielu zrealizował się najczarniejszy z możliwych scenariuszów. 

Tymczasem telewizja publiczna też już się przygotowuje do nowej niezależności i zapowiada likwidację programów Jana Pospieszalskiego i Tomasza Lisa. Nie zostaną przedłużone umowy na ich nadawanie. Tyle tylko, że ten pierwszy nic o tym nie wie i zaprasza na oglądanie swoich produkcji, drugi zaś sobie nie przypomina, aby występował o przedłużenie kontraktu. Obaj się więc wykazali jednakowym, to znaczy dużym realizmem. 

Jarosław Kaczyński tworząc rząd oświadczył, że nic nikomu nie jest dane raz na zawsze. Mamy zatem władze, które się muszą wykazać. Mogło by to znaczyć, że mają być jak PiS, sobą, tylko jeszcze bardziej. Świadczyłby o tym entuzjazm Elżbiety Jakubowskiej dla nowego gabinetu, szczególnie zaś dla pozycji Beaty Kempy, która się dzięki swemu stanowisku będzie mogła spotykać z dziennikarzami i prezentować sukcesy nowej ekipy ku podejrzanej radości byłej pani minister. Ustami zaś nowej minister edukacji zarysowała się już chyba oś najbliższego konfliktu, o gimnazja. 

Sprawa przyszłości wydaje się w tej sytuacji jasna, ponieważ widać, że PiS się trzyma tego samego łańcucha następstw, jak w 2005 roku. Podczas wyborów zapowiada racjonalne sprawowanie władzy, pierwszy jego rząd natychmiast zrywa z przedwyborczym wizerunkiem, następujący po nim drugi, „właściwy” już gabinet piętrzy spory poza granice absurdu, co prowadzi do groteskowego zamykania w areszcie przedstawicieli własnego establishmentu. Tym razem jednak premier Szydło się wydaje dokładniej od Kazimierza Marcinkiewicza strzeżona przed ewentualnymi ekstrawagancjami. Wynika to chociażby z braku Marcina Mastalerka w jej otoczeniu.

Trudno zatem powiedzieć, jakoby Polska się stawała nieprzewidywalna pod rządami PiSu. Wszystko przecież już było. Nawet ubezwłasnowolnienie najwyższych urzędników w tak wzorcowym państwie, jak II Rzeczpospolita.

Stary
O mnie Stary

Nie chce mi się zmyślać, nic więc nie napiszę, bo w rzeczywistości jestem antypatycznym typem.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka