Stary Stary
934
BLOG

Jak?

Stary Stary Polityka Obserwuj notkę 32

Wygrywają ci, którzy niosą jakieś przesłanie, uważają się za naznaczonych. Ich celem jest zawsze uwolnienie świata od zła. Aby o tym przekonać naród, dobrze jest utrzymywać, że jego kłopotów nie powoduje własna bierność, uleganie zachciankom, czy często nieuctwo, ale spisek możnych, którzy nic innego nie robią poza wymyślaniem sposobu na obranie biedaków z ich… bogactwa. W tym celu zawsze zaczynają od pozbawienia ludu tożsamości, najcenniejszego z posiadanych przezeń walorów. 

Platforma wygrała w 2007 roku w nieco innej konkurencji. Zapowiadała nie tyle powszechną szczęśliwość, co zakończenie szaleństwa IV Erpe, której twórcy łatwo opanowali umysły wyborców po okresie pazerności postkomunistów, uwikłanych w afery usprawiedliwiające najgłupsze domysły. Może by i drugiej kadencji nie wygrała, ale PiS po katastrofie smoleńskiej bardzo przesadził, popadając w takie absurdy, że nie miał szans na zwerbowanie kogoś spoza żelaznego elektoratu. 

Dopóki nowi władcy sprawiają wrażenie, że realizują zapowiadane cele, mają szerokie poparcie. Kiedy jednak zaczynają otwarcie porastać piórkami, otwierają drogę dla następców. Postkomuniści się kupą rzucili na otrzymane w 2001 roku konfitury, nie czekając nawet połowy kadencji i potem już wszelkie próby ekspiacji, połączone nawet ze skazywaniem na kryminał najbardziej zagorzałych arywistów nie odwróciły ich klęski. PiS się rozpędził w ściganiu nieprawości tak dalece, że popadł w komizm i musiał oddać władzę już po dwóch latach. 

PO zaś dopiero ustami konsumentów ośmiorniczek, we własnym gronie demonstrujących znużenie władzą oznajmiła, że nadszedł czas jej konkurentów. Nic dziwnego, że Ryszard Petru łatwo przekonał do siebie liberalną część platformerskiego elektoratu, powtarzając znane od dawna tezy o prostych podatkach, wolności gospodarczej, otwartości dla Unii i rozdziale Kościoła od państwa przy poszanowaniu interesów obu tych instytucji.

Na tym tle ewenementem jest PSL, który się przeistoczył w rodzaj rodzinnego związku zawodowego dozgonnych prezesów państwowych spółek okołorolniczych. Kiedy jednak jak klasyczna partia popadł w chorobę przesytu,  nie wprowadził do parlamentu nie tylko byłego, ale i urzędującego prezesa. Nie mówiąc już o paru innych prominentnych politykach. Z wyjątkiem Eugeniusza Kłopotka, w każdej sytuacji prezentującego swój prywatny stan nawiedzenia. 

Wzmożona więc narracja PiSu, zapowiadającego prezenty dla wszystkich o łącznej wartości od ćwierci do półtora biliona złotych (zależnie od fazy księżyca) oraz propaganda mobilizująca ksenofobów zagrożeniem islamskim ze strony uciekinierów, na tę okoliczność przemianowanych na ekonomicznych imigrantów musiała przynieść większy sukces, niźli proste przełamanie systemu, zapowiadane przez Pawła Kukiza.

Musiała też na tym tle pozostać niezauważona mantra Zlewu o społecznej sprawiedliwości, którego besserwisserzy daremnie przekonywali, że tym razem nie będzie afer, a czysta ideologia, czego gwarantem miały być zapewnienia wysuniętych na front pań. Niestety, w ich cieniu buzował entuzjazm związkowych działaczy, o posturach sugerujących przesadę w spożywaniu mastnego jadła, którego rzekomo nie doświadczają polskie dzieci. Nic dziwnego, że brodaty chudzielec, mówiący to samo co jasnowłose krasomówczynie był dla wielu lewicowych wyborców bardziej przekonywający. 

Pracująca więc z „zakasanymi rękawami” pani premier, bez ideologicznego zaplecza, w dodatku zapowiadająca realność, czyli skromność swoich hojnych skądinąd propozycji nie miała wielkich szans. Wyszło średnio, jak feministce, utyskującej na pasożytnictwo mężczyzn, zazdrośnie jednak strzegącej swojej domeny przed jakąkolwiek ich interwencją. 

Nic się zatem dziwnego nie stało. Odwleczemy tylko czas nadejścia rzeczywistego dobrobytu. Ale tego chce większość, nawet jak o tym nie wie. 

Stary
O mnie Stary

Nie chce mi się zmyślać, nic więc nie napiszę, bo w rzeczywistości jestem antypatycznym typem.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka