Stary Stary
1703
BLOG

Możliwości

Stary Stary Polityka Obserwuj notkę 52

Ludwik Dorn i Roman Giertych są jednak raczej poza parlamentem, Grzegorz Napieralski chyba w nim. Można by więc powiedzieć, że wszystkie możliwości dokonania złego wyboru zostały wyczerpane, gdyby nie sukces Ryszarda Petru. PiS będzie jednak chyba samodzielny u steru i będzie musiał tolerować wszystkie wybryki swoich parlamentarzystów, w przeciwnym wypadku zostanie skazany na kaprysy Eugeniusza Kłopotka. Dlatego też poseł, obwiniany o pobicie małżonki ma duże szanse na rehabilitację. Leszek Miller zaś, słuchając charakterystycznego zaśpiewu w mowie swego poprzednika na stanowisku przewodniczącego partii, sławiącego teraz Platformę Obywatelską, będzie doznawał mąk, zarezerwowanych dla posiadaczy nadmiernego ego. Na razie powiada, że mężczyzna nigdy nie kończy. 

Radość zaś Pawła Kukiza jest niepomierna. Obiecuje, że natychmiast zbuduje struktury i za dwa lata doprowadzi system do pęknięcia. Tyle tylko, że jego główną troską musi być utrzymanie swoich parlamentarzystów w klubie. Pod drzwiami bowiem jego siedziby będą się kręciły tłumy pisowskich werbowników, wytrenowane już w dziele pozyskiwania posłów Samoobrony. Najbardziej chyba podatni mogą być parlamentarni „frankowicze”, bo jak cała Polska widziała PiS kaptował odstępców od sprzymierzonej partii łudząc spłatą ich finansowych zobowiązań z kasy Sejmu. Zamiast tedy doprowadzać do upadku system, co go uwolni od męczących zmagań z „pieśnią zaangażowaną” powinien się chyba pan Paweł zająć budową sieci powiązań, trzymających jego drużynę w całości. Po ujawnieniu wyników głosowania do Senatu musi też chyba przemyśleć swój stosunek do JOWów, co dla niego nie będzie łatwym przedsięwzięciem.

Wygrana w konkurencji o względy wyborców ma wszystkie cechy łaski kapryśnego wielce władcy. Łatwo ją stracić. W tej sytuacji dobra jest pokora, o ile na nią stać beneficjanta wyborów. Triumfalizm się kończy fatalnie. Przekonał się o tym już raz Leszek Miller, kiedy po jeszcze większym sukcesie swojej partii w 2001 roku niedługo później oddawał władzę. Ale też on w niczym nie próbował powściągnąć towarzyszy, niezależnie od tego czy głośno świętowali starając się upokorzyć konkurentów, czy ciszej korzystali z otrzymanej przez los okazji. Wyborcom zaś obiecano tyle, że już teraz Jarosław Gowin uzależnia spełnienie ich nadziei od możliwości państwa. Przedtem nie wiedział, że żadnego kraju nie stać na wydatki zapowiedziane właściwie przez siebie? Czy ktoś o takim stopniu niewiedzy może pretendować do roli ministra?

Czy pułapki, czyhające na nowych władców Polski sprzyjają usuniętym z polityki jej niedawnym tuzom, należy wątpić. Ich los, to raczej droga w jednym kierunku. Bo wprawdzie rządzący muszą przegrać zarówno jak spełnią obietnice, jak też kiedy rozsądnie ich poniechają, to w następnych wyborach się pojawią kolejni pretendenci do sukcesu, którzy na razie zajmują peryferyjne ławy opozycji. Niektórzy tam, gdzie siedzą ci bardziej przytomnie reagujący. I na to nie ma rady. Taka jest reguła.

Stary
O mnie Stary

Nie chce mi się zmyślać, nic więc nie napiszę, bo w rzeczywistości jestem antypatycznym typem.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka