Stary Stary
445
BLOG

Pętla

Stary Stary Polityka Obserwuj notkę 25

Ktoś posługujący się biegle umiejętnością czytania, a zwłaszcza pisania jest w opinii najlepszych „ludu pracującego miast i wsi” komunistą albo Żydem. Najpewniej zaś jednym i drugim. I to wbrew powszechnemu w czasie komuny stereotypu komunisty, jako osobnika o poziomie intelektualnym pierwszoplanowej zrazu postaci stanu wojennego, wzorcowego głosiciela sprawiedliwości społecznej. Postać kogoś takiego znakomicie ukazał Roman Wilhelmi w serialowej roli dozorcy przy ulicy Alternatywy 4. Wtedy to ów zorientowany w sprawach przynależności „naród” ochoczo podążał na demonstracje pierwszomajowe, wiece poparcia i tam kształtował w sobie przekonanie o intelektualnej wyższości osobników, przemawiających doń z udrapowanych na czerwono trybun.

Kiedy komuna upadła, beneficjanci sprawiedliwości społecznej poczuli się opuszczeni, właściwie zdradzeni. Oni przecieże chcieli tylko rzeczywistego ludowładztwa. Niektórzy może też swobody dla kultywowania religii, czyli pozbycia się konieczności opuszczania własnego powiatu dla ochrzczenia dziecka na przykład. Tymczasem im dodatkowo, jak to się teraz mówi „w pakiecie” zafundowano też wolność, a ta się wiąże z odpowiedzialnością za siebie. I kto to zrobił? Inteligenci. Czyli żydokomuna oczywista oczywistość. Sama się obaliła. Na ten temat powstało zresztą sporo „historycznych” opracowań, którymi się teraz mogą szczycić proletariusze, oczywiście nienawidzący inteligentów, chyba że są techniczni.

Trudno się zatem dziwić sukcesowi PiSu, którego protagonista dostrzegł szansę, jaka się kryje w obciążeniu „wykształciuchów” winą za materialną nędzę Polaków, ograbionych przez komunistów dla potrzeb „redystrybucji dochodów”. Przecież startująca z tego samego poziomu po II wojnie światowej Hiszpania miała w 1990 roku jednostkowy PKB na poziomie 12 tysięcy dolarów. Polska osiągała wtedy 6000. Średnio więc rocznie każdy Polak tracił 3000 dolarów na korzyść komuny. 45 lat komunizmu pomnożone przez tę kwotę daje 135 tysięcy dolarów, odebranych każdemu mieszkańcowi Polski. 

I teraz zbawcy „ludu pracującego miast i wsi” proponują stypendia demograficzne po 500 złotych na dziecko. Od drugiego dopiero, jeżeliby jego rodzice wytwarzali więcej dóbr niż inni. Czyli znowu swoiście pojmowana sprawiedliwość ma doprowadzić do wzrostu gospodarczego, który rzekomo przyniesie nam zarobki na poziomie nie Hiszpanii, a Niemiec. Poprzez ponowne odbieranie pieniędzy tym, którzy je potrafią zarabiać, czyli metodami komunistów.

Ale komunistyczne metody uchodzą za podłe, bo komuniści to pasożytniczy inteligenci. To jak to jest z tymi apanażami obiecywanymi kosztem zarabiających? Będą li?

Stary
O mnie Stary

Nie chce mi się zmyślać, nic więc nie napiszę, bo w rzeczywistości jestem antypatycznym typem.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka