Stary Stary
856
BLOG

Ustrój

Stary Stary Polityka Obserwuj notkę 32

Prezes PiS kieruje bieżącą działalnością ugrupowania, pracami klubu (koła, zespołu) parlamentarnego, pracami rady politycznej oraz komitetu politycznego. Ma prawo składać wnioski w sprawie regulaminów władz naczelnych, wyboru, powoływania i odwoływania ich członków, określania dla nich zakresu obowiązków i kompetencji, udzielania upoważnień do reprezentowania partii w organizacjach powiązanych z PiSem. Prezes może też zawiesić członkowstwo w partii kogoś, kto jego zdaniem naraził dobre imię formacji na szwank. Nade wszystko zaś tylko on przedkłada komitetowi politycznemu listę kandydatów do parlamentu. Bez jej szefa się w partii niewiele może zdarzyć.

PiS ustawicznie zmienia swój wizerunek. Skutkiem tego osoby nazbyt przywiązane do właśnie porzuconej przez prezesa narracji łatwo popadają w dysonans poznawczy i kiedy mają dostatecznie dużo odwagi zaczynają protestować. W wyniku tego są albo publicznie upokarzane, albo po prostu wyrzucane z partii. Mogą wtedy do niej wrócić po odpowiednio długiej kwarantannie, która ich przeobraża w bezkrytycznych cmokierów, gotowych na popieranie każdego wizerunku, który prezes właśnie zamierza przywdziać, bez oglądania się na miłość własną. Ich zgaszony wzrok, uniżona postawa i ścisłe trzymanie się tekstów, powielanych przez osoby mające dostęp do SMSów, serwowanych z centrali wyrazicielom skutecznie moderują nastroje tych, którzy by mieli ambicje do nazbyt konsekwentnego wyrażania nieaktualnych już opinii.

Wedle Michała Krzymowskiego z Newsweeka procedurze upokorzenia jest obecnie poddawana Beata Szydło, której najbardziej zaufany współpracownik nie został umieszczony na listach wyborczych. Rozgoryczona pani premier in spe miała bardzo niemrawo oklaskiwać preześne przemówienie, w którym szef jej partii odrzucał zamiary przyjmowania przez Polskę syryjskich uciekinierów. Sama teraz jednak wraca do podnoszonej przez PiS, jako równoważnego, problemu Polaków z Ługańska, rzekomo porzuconych przez nasz rząd i wydanych na pastwę moskiewskich siepaczy. Zapowiada też troskliwe zajęcie się ich losem natychmiast po objęciu władzy. Wczoraj zaś balansując na jakiejś wysepce narzekała na podnoszone przez PO podatki, „zapomniawszy” już o tym, że partia obiecała rozdać z budżetu ćwierć biliona złotych. Wydaje się więc, że test na uległość, jakiemu wedle autora rzeczonego artykułu poddał panią Szydło prezes jej partii został jednak zdany. 

W opinii Newsweeka meandry politycznych preferencji prezentowane przez PiS mają zawsze zapewnione wsparcie licznej rzeszy totumfackich, którzy poza tym donoszą szefowi co się dzieje w jego partii. Trudno się z tym nie zgodzić, bo rzecz jeszcze w czasie IV RP bardzo uprawdopodobnił przeprowadzony bez najmniejszego zażenowania publiczny pokaz tego, co określono jako „gwóźdź do trumny kariery politycznej Andrzeja Leppera”. Było to odtworzenie rozmowy, którą minister sprawiedliwości przeprowadził z wicepremierem własnego gabinetu. Przy okazji się bowiem okazało, że prominentni politycy PiS nagrywają wypowiedzi swoich kolegów z rządu. Rzecz dotychczas raczej niespotykana.

Zawsze występujące grupy interesów muszą w niedemokratycznych systemach załatwiać swoje sprawy niedemokratycznymi sposobami. W przeciwieństwie do tego w warunkach wolności wypowiedzi ich jawna różnorodność pozwala łatwo wypracować optimum. Dyktatura nie dysponuje taką możliwością. Przebija się więc w niej propozycja wyrażona przez najbardziej bezwzględną koterię, realizującą swoje cele za pomocą niegodnych środków. Nic dziwnego, że cywilizacja jest równoznaczna z demokracją, a nie autorytaryzmem. Nowoczesny świat to dosyć dawno zrozumiał.  A my?

Stary
O mnie Stary

Nie chce mi się zmyślać, nic więc nie napiszę, bo w rzeczywistości jestem antypatycznym typem.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka