Stary Stary
841
BLOG

Aura

Stary Stary Polityka Obserwuj notkę 44

Ostre zimy skutkują też brakiem prądu, bo mrozy utrudniają rozładunek wagonów z węglem, a śnieg się układa na przewodach elektrycznych, powodując ich zrywanie pod dodatkowym obciążeniem. Upały ograniczają opady, co powoduje spadek poziomu wód rzecznych i przez to również brakuje prądu, bo w rzekach nie ma dostatecznej ilości chłodziwa dla naszych węglowych elektrowni. Gorzej, mieszkańcom gmin, które sobie jeszcze nie zbudowały wodociągów strażacy dowożą wodę, aby jakoś skompensować im twarde stanie przy tradycji, że „jakoś to będzie”. 

Wszystko razem się składa na właściwy obraz technologicznego zacofania, wymuszonego podobno naszymi warunkami geologicznymi. Mamy węgiel, musimy więc na nim opierać swoją gospodarkę, nawet za cenę dotowania państwowych kopalń, które przegrywają w konkurencji z prywatnymi i by bez rządowych pieniędzy nie mogły istnieć. Prywatyzować zaś ich nie wolno, bo wtedy by się tam nie ostały dziesiątki związków zawodowych, konkurujących między sobą w dziele dojenia zastrachanego o spokój społeczny państwa. Jak się rzecz kończy pokazują gminy, którym strażacy muszą gasić pragnienie. Pożary zaś, liczniejsze w czasie suszy muszą się gasić same. 

Na razie za zacofanie naszej energetyki i gospodarki wodnej zapłaci przemysł, któremu się ograniczy pobór energii. Nad przestrzeganiem reglamentacji będzie czuwał specjalny zespół, powołany w URE. Może też zapłacą ryby, którym elektrownie będą miały prawo podgrzewać resztki wody w rzekach do wyższej temperatury, niż graniczne 35 stopni, odbierając im możliwość oddychania. Rozproszone wytwarzanie energii i trigeneracja, pozwalająca na efektywne wykorzystanie ciepła jest u nas w powijakach, głównie za sprawą przepisów, których strzeże właśnie URE, a które nie dopuszczają stosowania cen rynkowych przez lokalnych wytwórców. O imporcie energii nie ma z jakichś powodów mowy. Szczególnie z Niemiec, które teraz 70 procent swojego prądu uzyskują z odnawialnych źródeł. Można więc rzec, że zarówno los produkcji przemysłowej jak i ryb słodkowodnych zawisł od woli urzędników. 

Całość brzmi szczególnie dramatycznie w kontekście rojeń, aby przyznane Polsce środki unijne przejeść, rozdając wielodzietnym rodzinom lub zgoła zmarnotrawić w odtwarzanych państwowych fabrykach, wytwarzających w powiatach nikomu niepotrzebne utensylia. Wtedy się wprawdzie utrwali stan naszej zależności nawet od pogody, ale przecież Unia ma jakąś straż i nam w razie czego dowiezie to, co w cywilizowanych warunkach jest zupełnie zapomniane, bo dawno przestało stwarzać jakiekolwiek problemy. Od wody poczynając. Parlamentarzyści się też pomodlą o deszcz i wreszcie nadejdzie jesień, uwalniając nas od unijnej pomocy. Chyba, że nadmiar opadów w połączeniu z brakiem obwałowań spowoduje powodzie, ale i na to są sposoby. Strażackie oczywiście. 

W całości zaś pobrzmiewa grecki kryzys. To on się właśnie zaczął od festiwalu radosnego konsumowania unijnej pomocy, która miała być przeznaczona na infrastrukturę, a przepadła w hojnych dotacjach i wczesnych emeryturach. Nowocześnie zaplanowana i wykonana sieć dróg, kanałów, rurociągów i energetyka sprawiają, że upał i mróz dają wyłącznie radość dzieciarni, a nie tworzą powodów do angażowania rządu, partii politycznych, księży wreszcie, co przynosi tylko polityczne profity.

Strzeżonego Pan Bóg strzeże a przysłowia są mądrością narodów. Jakoś się tak składa, że u nas pierwsi o nich zapominają depozytariusze wartości.

Stary
O mnie Stary

Nie chce mi się zmyślać, nic więc nie napiszę, bo w rzeczywistości jestem antypatycznym typem.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka