Stary Stary
722
BLOG

Oportuniści

Stary Stary Polityka Obserwuj notkę 21

Czas mamy wyborczy, nasiloną propagandę, dramatyczne wieści o kondycji naszej gospodarki. W ogóle podobno tkwimy w dopalających się zgliszczach, z których nas będzie podnosił nowy prezydent. Jak to wygląda w przekazie medialnym, ocenianym w Ameryce? Mapy publikowane przez Washington Post, prezentujące radość lub smutek przekazów notowanych w czasie rzeczywistym wskazują, że się Polska niczym nie różni od Niemiec pod względem optymizmu lub pesymizmu wyczytanym z doniesień, nie fabrykowanych przez polityków. 

Jak już przy mapach jesteśmy, to trzeba zwrócić uwagę, że się mieścimy na północno wschodnim krańcu centrum  światowego przekazu wydarzeń, w Europie zaś leżymy w pewnym oddaleniu od głównej jego osi, biegnącej od Anglii, poprzez Belgię, zachodnie Niemcy, Alpy do Bałkanów. Nie jesteśmy więc pępkiem świata. Ale to na marginesie.

Ważniejsze jest to, że polityka się ma nijak do nastrojów społecznych, które nie odbiegają od przeciętnych w Europie. Co jest powodem? Najwyraźniej się nasi najgłośniejsi wybrańcy wyobcowali i przemawiają wyłącznie do swoich elektoratów, próbując manipulować ich nastrojami metodami od dawna stosowanymi przez marketingowców do dezawuowania konkurencji. Ta zaś przegrywa nie z powodu czarnej reklamy, tylko rzeczywiście marnej oferty.

Ale też zastosowanie techniki skojarzeń zapewnia chwilowe utrzymanie słuchaczy w wyznaczonych przez manipulatorów schematach. Kiedy się więc okazuje, że rząd się restrukturyzuje, to słuchacze otrzymują informację, że robi to w panice. Ta się zaś kojarzy z ucieczką i już nie trzeba się biedzić z tłumaczeniem czegokolwiek, widać bowiem wyraźnie jak prestidigitator twierdzi, że władza się zwija. Kiedy minister tego rządu powiada, że wiceminister zarabia tylko sześć tysięcy, zatem w opinii publicznej jedynie szaleniec lub złodziej może taką funkcję pełnić za tak marne wynagrodzenie, zwraca się uwagę na średnią płacę w Polsce i głosi brak szacunku rządzących do narodu.

Jest i inny sposób uprawiania pseudopolityki, technika przypodobania się. Wymaga ona potakiwania. Tak więc posłuszne przyklaskiwanie najbardziej komunistycznym pomysłom roszczeniowego elektoratu ma zapewniać jego przychylność w wyborach. Rzecz funkcjonuje, jeżeli się tylko przekona zwolenników, że komunizm jest właśnie antykomunistyczny w odróżnieniu od liberalizmu, który stale trzeba nazywać komunistycznym. I już by się wszystko zgadzało, bo roszczeniowcy na ogół do trzech nie potrafią zliczyć, gdyby nie pewna psychologiczna niedogodność. Podlizywanie się napełnia obrzydzeniem nie tylko tych, którym się nie pochlebia, ale też beneficjantów tej taktyki. Natrętnie jej stosowane jest zatem przeciwskuteczne.

Najlepiej tego dowodzi los skoczków, którzy przystali do partii wodzowskiej po uczestniczeniu przedtem w jakiejś innej formacji. Zażywają wprawdzie profitów, ale w ograniczonej mierze i wolno im prezentować serwilizm tylko w niszowych mediach. Jeszcze gorzej wygląda dola chwilowych apostatów. Po potulnym powrocie na łono macierzystej a zdradzonej niedawno partii są prezentowani w mediach, gdzie zgaszonym głosem wielbią wodza cokolwiek by powiedział. Najgorzej zaś wypadają ci bardziej z nich błyskotliwi. Tym wolno admirować zdradzonego niegdyś prezesa, aliści tylko z partyjnego przedpokoju. Ich bowiem inteligencja budzi podejrzenie, że znowu zdradzą. 

Wydaje się, że sukces kukizowców jest spowodowany tym właśnie zjawiskiem niechęci do serwilizmu, zarówno zbiorowego jak i indywidualnego. Paweł Kukiz powiada wyborcom to samo, co podlizujący się elektoratowi prawicowcy. Tyle tylko, że z jego ust roszczeniowcy jeszcze tego nie słyszeli. Ma tedy swoje pięć minut. Niestety, zaczynają go obsiadać skompromitowane figury polityki, które się nie odnajdują w istniejących już partiach. A to ich homofobia, skłonność do kieliszka lub ogólne szaleństwo jest nazbyt oczywiste. Czas kukizowców się zapewne silnie przez to skróci.

Najważniejsze jest jednak konstatacja, że Polacy w ogóle mają alarmy polityków w niewielkim poważaniu i cieszą się z życia, jakie sobie sami stworzyli. Kiedy się jeszcze nauczą, że wybierać trzeba tych, którzy im w tym naprawdę przeszkadzają najmniej, populiści stracą znaczenie i będą tylko tym, czym są w istocie, zabawnym folklorem.

Stary
O mnie Stary

Nie chce mi się zmyślać, nic więc nie napiszę, bo w rzeczywistości jestem antypatycznym typem.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka