Stary Stary
424
BLOG

Zechcyk

Stary Stary Polityka Obserwuj notkę 8

„UEFA pokazała żółtą kartkę FIFA”, dało się wyczytać na żółtym też pasku telewizora. Mówiąc bardziej po ludzku niższa czapa wysysająca pieniądze z narodowych organizacji sportowych okazała niezadowolenie wyższej, także przyssanej do tego samego sutka. Okazuje się bowiem, że wyżsi rangą szafarze biletów i uprawnień do transmitowania zawodów najważniejszych rozgrywek światowych dorabiają na boku, przyznając organizację rozgrywek za dodatkowy bakszysz, co wzbudziło niesmak niższych szarż. Za karę więc orzekli, że nie poprą kandydatury szefa wyższej organizacji na kolejną kadencję. Oczywiście nic to nie pomogło. Szef pozostał na stanowisku, dzierżonym od kilkunastu lat. 

Bo to dokładnie identyczna sprawiedliwość, jak karanie ułomności, którą się samemu stworzyło. Dziwi więc fakt,  że beneficjanci absurdalnych danin nie chcą przejść do porządku dziennego nad wyciąganiem z całego procederu dodatkowych profitów przez co bardziej cwanych funkcjonariuszy. A już indywidualny na przykład handel biletami, uskuteczniany przez działacza przed wejściem do stadionu, czyli przyjęcie na siebie roli konika wydaje się w tej grze mniej naganne od brania w łapę za sprzedaż państwu prawa do tego, aby wyręczało spryciarzy z czynności, za które pobierają opłaty. Chociaż z drugiej strony wiadomo, że nikt nie lubi konkurencji. 

Jest bowiem zupełnie oczywiste, że organizacja mistrzostw to zawiłe dzieło i jego sprawne przeprowadzenie wymaga funduszy. Można by zatem przyjąć wielkość haraczu płaconego przez ich czynnych i biernych uczestników za kwestię drugorzędną, gdyby owe FIFY czy inne UEFY organizowały cokolwiek. Robią to jednak rządy państw, w których się rozgrywają mistrzostwa. Wszystkie więc środki trafiające do czap nie są specjalnie uzasadnione jakimś szczególnym nakładem pracy, czy kosztów.

Chory system nie może generować zdrowych efektów, sam by przecież sobie przeczył. Zamiast tedy sobie prezentować kolorowe kartki najlepiej by było, aby oburzeni działacze zreorganizowali cały system zarządzania rozgrywkami, dzięki czemu by więcej pieniędzy pozostało w klubach, które by je mogły wykorzystać bardziej rozsądnie od dotychczasowych gestorów uprawnień do kreowania mistrzów. Ale tu przecież nie o to chodzi.

Profity więc wielu funkcjonariuszy demonstrujących sobie kolorowe kartoniki organizacji są mniej więcej tak samo uzasadnione, jak satysfakcja okładających się po pyskach zwolenników drużyn piłkarskich. Tyle tylko, że ci pierwsi mają z tego niezłe dochody, drudzy zaś pokancerowane oblicza. Trudno się potem dziwić, że lud, zwłaszcza ten się tak wzajem traktujący nie znosi elit, żerujących na jego krwawicy. 

Analogii też do polityki w jednym wielce poza tym sympatycznym państwie nietrudno się dopatrzeć, z konikami włącznie.

Stary
O mnie Stary

Nie chce mi się zmyślać, nic więc nie napiszę, bo w rzeczywistości jestem antypatycznym typem.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka