W przedwyborczym zamęcie umknął uwadze komentatorów wielce charakterystyczny moment. Oto na Wydziale Prawa, Administracji i Ekonomii Uniwersytetu Wrocławskiego odbyła się 15 maja konferencja zatytułowana „La donna e mobile. Prawne aspekty następstw cykliczności płciowej kobiet”. Rzecz spowodowała protesty feministek, które jak czytamy w ich piśmie skierowanym do rektora dostrzegły w tym „nadawanie pozorów naukowości seksizmowi i mizoginii”. Zażądały tedy odwołania konferencji.
Wydawałoby się, że zawarte we wprowadzeniu do konferencji stwierdzenia: „blisko połowa samobójczyń znajduje się w stanie napięcia przedmiesiączkowego” oraz „pokrewne zagadnienie dotyczy odpowiedzialności za szkodę spowodowaną przez samą kobietę” prowadzącą w takiej sytuacji samochód sygnalizują raczej problem medyczny. Tym bardziej, że dolegliwość nie dotyczy całej populacji pań. Fakt jednak, że się nim zajęli prawnicy uczynił z niego światopoglądowy przedmiot sporu.
Trudno tu nie mieć zrozumienia dla drażliwości feministek. Kobiety są dyskryminowane od czasów upadku matriarchatu. Niektórzy żartobliwie powiadają, że to powodu braku umiarkowania w zażywaniu wtedy przez nie władzy. Rzecz się jednak zasadza raczej na tym, że w odróżnieniu od mężczyzn kobiety myślą gotowymi zdaniami, potrafią więc natychmiast wyartykułować swoje spostrzeżenia, a każdej zbiorowości przewodniczy uczestnik, który pierwszy wskazuje rozwiązanie problemu. Panie zatem łatwo przejmują rządy nie tylko nad mniej od siebie inteligentnymi, ale też nad dorównującymi im panami.
Tak niezgodny z ich odczuciem stan rzeczy pierwotni mężczyźni musieli przypisać siłom nieczystym. Wszystkie więc religie nie tylko wykluczyły kobiety z grona kapłanów, dopuszczonych do sprawowania zasadniczych obrzędów, ale też wedle wszystkich obrządków są one poddane mężom i muszą im być posłuszne pod rygorem popełnienia grzechu. Zasada się z religii przeniosła do kultury, a stąd już tylko krok do prawa. I tak jeszcze niedawno zarządzanie dziedziczonym przez niewiasty majątkiem pozostawiano ich męskim krewnym, a w braku takich, królowi. Prawa obywatelskie zaś uzyskiwały stopniowo, a prawo wyborcze, przypisane im w polskiej konstytucji z 1919 roku było jednym z pierwszych w świecie.
Najciekawsze jednak wnioski wynikają z interdyscyplinarnych rozważań. Może by zatem lepiej było poczekać na podsumowanie konferencji i potem ją ewentualnie poddać krytyce, zamiast z góry podejmować próbę cenzurowania naukowych rozważań. Wydaje się zatem, że sympozjum prawników, drążące ewentualne prawne aspekty zaburzenia fizjologii kobiecej jednak przedwcześnie obudziło czujność zwolenniczek równouprawnienia.
A stara angielska dewiza: „Hańba temu, kto źle o tym myśli” znalazła chyba kolejne potwierdzenie swojej aktualności.
Komentarze