Stary Stary
1797
BLOG

Sąsiedzi

Stary Stary Polityka Obserwuj notkę 37

Dzisiaj komisja sejmowa ma rozpatrywać powody strat niektórych SKOKów, skutkujące wielomiliardową dopłatą z Bankowego Funduszu Gwarancyjnego. Każdy bank ma obowiązek tworzenia rezerw na pokrycie ewentualnych strat z powodu niespłaconych kredytów. Kiedy się dłużnik zaczyna spóźniać, wysokość rezerwy rośnie. I tak na przykład po opóźnieniu w granicach jednego do trzech miesięcy na specjalne konto trzeba odłożyć 1,5% zagrożonych kwot, a już po rocznej zwłoce aż 100%. Banki się niechętnie poddają tej procedurze bo zamrażając środki zmniejszają nie tylko swoje zyski, ale i tracą możliwości ekspansji. Odłożone jednak w funduszach pieniądze zapewniają im wypłacalność na wypadek jakiegoś kryzysu.

Obowiązek tworzenia rezerw mają jednostki poddane nadzorowi KNF. Spółdzielnie same dla siebie wyznaczały terminy i zasady tworzenia funduszów bezpieczeństwa, w związku z czym w niektórych z nich powstały zaległości. Wprowadzenie państwowego nadzoru nad spółdzielczymi kasami było równoznaczne z nałożeniem na nie zasad obowiązujących wszystkie banki. Kontestowały go więc z całą siłą na jaką je było stać. Stąd po uchwaleniu przez Sejm nakazu objęcia SKOKów nadzorem, klub parlamentarny PiS skierował stosowną ustawę do Trybunału Konstytucyjnego, aby ten go uchylił. Tam wniosek Prawa i Sprawiedliwości został odrzucony i to na szczęście dostatecznie wcześnie, aby klienci także upadających kas oszczędnościowych zostali objęci ochroną Bankowego Funduszu Gwarancyjnego. Stąd kilkumiliardowa strata w BFG, ale ratunek dla tych, którzy swoje pieniądze zawierzyli „w pełni rodzimemu kapitałowi”.

Cała więc afera wynikła głównie nie z powodu nierzetelności jakichś spiskowców, a wskutek działania parlamentarzystów, zbyt późno podejmujących czynności dla zabezpieczenia wkładów spółdzielczych kas oszczędnościowych. I tu należy szukać jej pierwotnego źródła, a nie w składach zarządów, które zgrzeszyły raczej skłonnością do ryzyka, a nie złą wolą. Taka też zapewne będzie konkluzja z posiedzenia dzisiejszej komisji sejmowej, sprawę bowiem ewentualnej odpowiedzialności karnej pracowników upadłych kas bada już prokuratura. Przedwyborcze zatem przepychanki parlamentarzystów, wytykających swoim przeciwnikom udział ich protegowanych w zarządach bankrutujących kas oszczędnościowych nie mają wielkiego sensu. Służą raczej wprowadzaniu zamieszania. 

Ważne jest to, że obrońcy przepisów, które umożliwiały spółdzielczym kasom podejmowanie nadmiernego ryzyka wykazali się naiwnością. Cechę tę prezentują zresztą notorycznie, przeciwstawiając rzekomą nierzetelność zagranicznych banków, czy także przemysłowców bezgranicznej jakoby względem siebie lojalności ziomków, przepełnionych podobno duchem narodowej solidarności. Zgrzeszono plemiennym myśleniem, za co tym razem wyższymi odsetkami od kredytów zapłacili wszyscy klienci banków, a nie tylko ci, którzy zawierzyli ksenofobom. 

A nieszczęsnych klientów upadłych kas wydarto z opresji dzięki działaniom tych, którzy są przez idoli wielu z uratowanych nazywani zdrajcami, ruskimi agentami, czy masonami. Wdzięczność bowiem nie jest matką głupich. Jest nią nadzieja. Szczególnie ta oparta na stereotypach. Plemiennych zaś nade wszystko. 

Stary
O mnie Stary

Nie chce mi się zmyślać, nic więc nie napiszę, bo w rzeczywistości jestem antypatycznym typem.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka