Stary Stary
467
BLOG

Ułudy

Stary Stary Polityka Obserwuj notkę 23

Liczenie się z opinią tłumu jest podobne do przyjmowania weksli, kiedy od razu widać, że już pierwszy w ich pliku jest fałszywy.
[Sokrates]

Prezydenci in spe obrodzili latoś nad podziw. Im więcej ich wygenerowała jakaś formacja, tym gorzej się przedstawiają jej możliwości. I tak  rządząca koalicja popiera urzędującego prezydenta oraz wystawia jednego przedstawiciela, ludowca, prawica ma sześciu pretendentów, lewica pięciu.  Po jednym kandydacie libertarian i stowarzyszenia Obywatelska RP nie wynika z siły wspierających ich ugrupowań a przeciwnie, ze słabości, nie mącą przeto zasady jako wyjątki. 

Jest jeszcze jedno ugrupowanie, Dom Wszystkich Polska, wystawiające w istocie ujemnego kandydata, bo ich praktycznie zapowiedziany już przedstawiciel zrezygnował, zniesmaczony podobno poziomem konkurencji. Uważa, że by wszystkich zbyt łatwo przeważył? Jakoś poziom pretendentów nikomu nie przeszkadzał wcześniej, kiedy startowali też na przykład wytwórcy cudownych wkładek do spodni[S. Tym] czy jakoś tak.

Pretendenci do najwyższego urzędu, wywodzący się z formacji wystawiającej liczniejsze reprezentacje do wyborów częściej mówią do swoich zwolenników podniesionym głosem. To zrozumiałe. W końcu się muszą jakoś wyróżnić z tłumu. Najbardziej zaś w tym względzie kompetentni politycy z kręgów dawnej Samoobrony się nie pojawili na listach. Próbują jednak gdzie indziej zwracać na siebie uwagę, działając wedle lepperowskiej zasady, że jeżeli nie obrazisz lub nie zdenerwujesz, nikt cię nie usłyszy. Aliści bardzo w tym względzie wyrazista pani Beger nie znalazła w sobie siły do kandydowania. Może patriarchalny charakter jej poglądów wyklucza taką możliwość? Chociaż ze swadą prezentuje w mediach spustoszenia, powodowane w możliwościach rozpoznawania realiów przez nazbyt łatwy sukces. 

Wypowiedzi kandydatów w znacznej mierze zależą od tego, jaki elektorat uważają za najwłaściwszy dla swego zaplecza. Najgorzej tu mają samozwańczy trybuni „ludu pracującego miast i wsi”. Muszą bowiem głosić kwestie zapożyczone od swoich wyborców, a niezwykle trudno się przymusić do wypowiadani bzdur, wyznawanych przez ich łatwo się zrażających popleczników. Stąd tu w użyciu ezopowa mowa, formułowana wedle zasady „co to pan wisz, a ja rozumie” [Wiech]. Wyjątkiem są kandydaci egzotycznych partii, którzy doskonale wiedzą, że i tak niczego nie osiągną i spokojnie mówią co chcą. Chyba, że poziomem nie odbiegają od swoich zwolenników, wtedy się też nie krępują w wypowiedziach. Słuchają bowiem ludu i czują się jego reprezentantami. 

Podobnie się też zachowują popierający swych kandydatów wyraziciele populistycznych partii, ogłaszając na przykład ostracyzm wobec wizytującego Polskę, powolnego Władimirowi Putinowi premiera państwa, stawianego nam przedtem przez nich za wzór w ignorowaniu wymagań integracji europejskiej. O tym, że nie byli nigdzie zapraszani nie wspominają, bo by to zamąciło czystość przekazu. Zapowiedzi naprawy służby zdrowia, górnictwa czy kolei przez ugrupowania, które je w swoim czasie dokumentnie rozłożyły, to już zupełny drobiazg.

I tak się natęża festiwal obietnic z jednej strony i presja na ich składanie z drugiej. Jeszcze jeden kwartał do prezydenckich i ponad pół roku do sejmowych wyborów. Ciężki rok przed nami.

Stary
O mnie Stary

Nie chce mi się zmyślać, nic więc nie napiszę, bo w rzeczywistości jestem antypatycznym typem.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka