Stary Stary
429
BLOG

Moc

Stary Stary Polityka Obserwuj notkę 22

Konsolidacja energetyki. To urzędowy potworek językowy, który się w najbliższym czasie ma oblec w ciało. Mamy cztery spółki, tzw. grupy energetyczne. W każdej z nich państwo ma swoje udziały. W PGE - 58,39%, w Tauronie - 30,06%, w Enei - 51,5%, w Energi - 51,52%.  W jedynej spółce, gdzie państwo nie ma przewagi kapitałowej, ma tak zwane złote akcje. W rezultacie energetykę mamy państwową, mimo istnienia udziałowców mniejszościowych. Teraz państwowe akcje z Energi zostaną wniesione aportem do PGE, a z Enei do Taurona. Powstaną dwa większe molochy, już bezsprzecznie państwowe. Jak się zgodzą związki zawodowe oczywiście. Na razie już giełda zareagowała spadkami wartości akcji Energii i Enei.

Jak rzecz wygląda tu i teraz? Uderza nędza sieci energetycznych średnich i niskich napięć, szczególnie na obszarach słabo zurbanizowanych. Wszystkich zaś użytkowników irytują przerwy  w dostawach energii, każdy z nas jest jej pozbawiony średnio 400 minut w roku (dwudziesty stopień zasilania się kłania). Napięcie w sieci zamiast 230V, to nawet 180 [K. Żmijewski, maj 1014]. Inwestycje w nowe źródła energii przyniosą jednak w najbliższym czasie 5 GW dodatkowej mocy za 28 mld. złotych, co zapobiegnie przynajmniej niedostatkom energii elektrycznej. 

Wytwarzanie prądu ma być też „konsolidowane", z górnictwem. Najprawdopodobniej więc tworzone państwowe molochy energetyczne staną się niebawem właścicielami kopalń. W ten sposób bez państwowych dopłat da się wydobycie węgla dotować zyskami z energetyki, również państwowej. Wszystko to w sytuacji kształtowania cen elektryczności przez …państwo oczywiście, a nie żaden rynek. Utrwala się zatem skansen gospodarki nakazowo rozdzielczej obejmujący cały sektor energetyki, od pozyskiwania nośników do dystrybucji.

Zarówno w państwowym górnictwie jak i państwowej energetyce funkcjonują zbiorowe układy pracy, zawierające całe mnóstwo przywilejów, obciążających budżet poszczególnych przedsiębiorstw ponad wszelką miarę. Koszta płac państwowego pozyskiwania węgla kamiennego przekraczają połowę nakładów na efekt końcowy. Nie ma żadnych powodów, aby przypuszczać, że w energetyce jest inaczej. Media głoszą cuda o wieloletnich tam gwarancjach zatrudnienia, a nawet o prawie dziedziczenia stanowisk pracy. Związki zawodowe będą tego bronić jak niegdyś Jaruzelski socjalizmu. Konkurencyjność zatem koncernów górniczo energetycznych będzie żadna. 

Kiedy więc powstanie ogólnounijny rynek energetyki - to polski projekt pomyślany jako antidotum na rosyjski dyktat - powstanie problem. Wtedy bowiem linie przesyłowe zostaną wydzielone i każdy z odbiorców prądu będzie mógł czerpać energię, wytwarzaną przez określonego przez siebie dostawcę. Na przykład z francuskiej elektrowni jądrowej. Zachodni producenci, których konkurencja odarła z wszelkich nieracjonalnych wydatków bez trudu wygrają z naszymi molochami, spasionymi na sutym, państwowym chlebie. I wtedy żaden związek zawodowy się nie będzie musiał trudzić z organizacją w nich strajku. Zgangrenowane przez populistów nasze skonsolidowane koncerny same zamrą z braku zamówień.

Chyba, że związkowcy zażądają wystąpienia z Unii. To też możliwe. W końcu energetyka i górnictwo dowiodły, że kryzkacze są silniejsi od rządów, które by się im chciały sprzeciwiać. A Polska? Polska węglem stoi właśnie, a nie jakąś Unią. 

Stary
O mnie Stary

Nie chce mi się zmyślać, nic więc nie napiszę, bo w rzeczywistości jestem antypatycznym typem.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka