Stary Stary
935
BLOG

Sztama

Stary Stary Polityka Obserwuj notkę 64

Porozumienie między rządem a związkami górniczymi zasadza się na dwóch mitach. Pierwszy z nich, to przekonanie, że górnicy przeniesieni z najgorszych do lepszych kopalń ogólnie bardzo kiepskiej Kompanii spowodują swoją pracą, że jej produkt będzie konkurencyjny. Drugi, jeszcze bardziej absurdalny, to założenie, że się ze złoża da wybrać jego najlepsze części i to nie będzie równoznaczne z gospodarką rabunkową, bo ta jest sprzeczna z prawem górniczym.

Istotą restrukturyzacji ma być w tym wypadku powiększenie wydajności, a nie ilości węgla. Dokładniej, powiększenie ilości węgla, wydobywanego przez jednego górnika. Trzykrotne. Wówczas płaca, jaką otrzymuje robotnik zostanie pokryta przez wartość sprzedanej kopaliny. Jeżeli zaś wzrośnie ilość urobku wydobytego przez większą liczbę zatrudnionych, to ich łączne zarobki przewyższą wartość pozyskanego węgla, sprzedawanego przy obecnych cenach. Owoce ich trudu powiększą wtedy tylko zwały, na których już zalegają miliony ton niesprzedawalnego, bo za drogiego paliwa. Przeniesienie zatem pracowników z nierentownych do jeszcze jakoś sobie radzących zakładów, pogrzebie szanse tych lepszych.

Drugi problem, to przeniesienie fedrunku wyłącznie do tych pokładów, które zawierają najbardziej kaloryczny węgiel. Wymaga to inwestycji dla rozszerzenia frontu robót na pożądane obszary. I albo się wskutek tego na wszystkie już czasy zrezygnuje z odbudowy gorszych pokładów nadległych - czego nie wolno robić, albo trzeba będzie stosować staranną podsadzkę dla ich ochrony. A to podniesie koszta eksploatacji.

Dramat zaś Kompanii Węglowej rozpoczął się od tego, że jeden z poprzednich zarządów wykorzystywał wygospodarowane środki nie na prace przygotowawcze, a na płace dla coraz większej liczby pracowników. Skutkiem tego jest teraz brak frontu robót. I nie wystarczy tu zwykła restrukturyzacja, polegająca zawsze na rezygnacji z mniej dochodowych aktywności i zwolnieniu zajmujących się nimi ludzi. Trzeba jeszcze znaleźć środki na inwestycje, na udostępnienie kolejnych pokładów. Lekko licząc po miliardzie na każdą kopalnię. Banki się nie będą kwapiły do pożyczania, pieniądze musi wyłożyć właściciel. 

Mamy więc jak zwykle doraźnie zaklajstrowany problem, który wybuchnie z jeszcze większą siłą za rok, kiedy się okaże, że cała Kompania Węglowa jest nierentowna i nie może wypłacić nie tylko czternastek, przez co wybuchła zażegnana właśnie afera, ale w ogóle pracownicy pójdą bez pensji. Oczywiście wyjątkiem będą te z jej dawnych zakładów, które się ewentualnie uda sprzedać i zaoferują na rynku tańszy produkt. I wtedy już nie będzie wołania o zamknięcie granic, a o renacjonalizację górnictwa. Jak komuna, to pełną gębą.

Oportunizm nigdy nie załatwia niczego. Przesuwa tylko kłopoty w czasie, do momentu, w którym nabrzmiały tak dalece, że nic im już nie jest w stanie zapobiec. 

Stary
O mnie Stary

Nie chce mi się zmyślać, nic więc nie napiszę, bo w rzeczywistości jestem antypatycznym typem.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka