Stary Stary
576
BLOG

Ekspertyza

Stary Stary Polityka Obserwuj notkę 35

Prywatny właściciel w czasie dekoniunktury zamyka kopalnie, a państwo tego nie robi, dlatego trzech z czterech likwidowanych kopalń nie powinno się sprzedawać. Powinno się je jednak zrestrukturyzować dla obniżenia kosztów produkcji. Tak utrzymuje ekspert energetyczny. 

Jeżeli rzecz by była traktowana poważnie, oznaczałoby to koncentrację wydobycia i rezygnację z odbudowy pokładów zalegających w najtrudniejszych warunkach. Za tym idzie zwolnienie części pracowników, przede wszystkim administracji. Oznaczałoby to też odebranie pomieszczeń i zaprzestanie bezpłatnej obsługi administracyjnej związków zawodowych, których każda szanująca się kopalnia państwowa ma ponad dwadzieścia. Jeżeliby jednak górnicy nie zrezygnowali z przywileju otrzymywania wynagrodzenia za staż pracy a nie za wydajność, rzecz by i tak nie miała sensu.

Podobnie by też postąpił prywatny inwestor. W wypadku strajkujących kopalni jest to spółka Universal Energy z Mysłowic lub Janusz Palikot. Tyle tylko, że dodatkowo prywaciarz by do zarządu zatrudnił fachowców a nie urzędników. Trzeba przecież pamiętać, że poprzedni prezes Kompanii Węglowej mówił w sprawie cięcia kosztów to samo, co teraz opowiada energetyczny ekspert. Na żądanie związków zawodowych wyleciał za to z pracy, a Kompania mimo rządowych dopłat stanęła na skraju bankructwa. O rezygnacji z przywilejów w niektórych kopalniach tego samego właściciela nie ma co mówić. Obowiązuje zasada równości traktowania pracowników.

Wszystko to znakomicie tłumaczy dlaczego państwowy zarząd musi być gorszy od prywatnego. Także to, dlaczego eksperci głoszą niedorzeczności o przewadze państwowego zarządu nad prywatnym. Mamy przecież dekoniunkturę na rynku paliw i właśnie państwo chce zamykać nierentowne kopalnie, a prywatny inwestor zamierza je utrzymać w ruchu. Kiedy by jednak jakiś państwowy ekspert powiedział to głośno, przestałby wygłaszać cokolwiek, bo by się na to nie godziły związki zawodowe, rzeczywisty suweren. Państwowe bowiem przedsiębiorstwo ma na celu zaspokajanie potrzeb polityków, związkowców, ostatecznie pracowników, w takiej właśnie kolejności, a nie zysk, charakteryzujący podobno dziki kapitalizm, dziewiętnastowieczny oczywiście. 

Kopalnia Silesia, przeznaczona niegdyś przez państwowy zarząd do likwidacji wydobywała niewiele węgla. Teraz, pod prywatnym zarządem pozyskuje wielokrotnie więcej, pracuje zaś nie od poniedziału do piątku, ale siedem dni w tygodniu. I przynosi zyski, ale posiadaczom. Lud pracujący miast i wsi ma w niej tylko pracę. Zatrudnionych jest jednak więcej, niż pod państwowym zarządem. Rezygnacja bowiem z przywilejów wymusza wydajność, która tu jest trzykrotnie wyższa niż w całym górnictwie państwowym. Górnicy zatem bez przywilejów zarabiają więcej, jak na państwowym garnuszku. Produkt zaś prywatnej kopalni się sprzedaje bez kłopotów, bo jest tańszy od zagranicznego.

Mamy teraz do czynienia ze zmaganiem górnictwa traktowanym jako synekura z rzeczywistym, nastawionym na produkcję węgla. Spór wygra bardziej stanowcza strona. Kiedy to będą związkowcy, dopłacimy wszyscy do interesu i niebawem od nowa staniemy wobec tego samego problemu. Kiedy rząd się wyzwoli od zarządzania kopalniami, problem przejdzie na prywatnego przedsiębiorcę, ale on jest właśnie powołany do takich kłopotów. Ryzykuje poza tym własnym majątkiem, da sobie zatem radę, bo musi.

Miejmy więc nadzieję, że rząd albo zlikwiduje kopalnie, albo je odstąpi bezpłatnie związkowcom i załodze. Mają przecież dostatecznie dużo górników przodowych, mądrzejszych wedle siebie od ministrów. Wtedy nie tylko będziemy mieli węgiel, ale górnicy nie stracą pracy.

Tylko czy na to związki pozwolą?

Stary
O mnie Stary

Nie chce mi się zmyślać, nic więc nie napiszę, bo w rzeczywistości jestem antypatycznym typem.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka