Stary Stary
863
BLOG

Nie

Stary Stary Polityka Obserwuj notkę 39

Była konferencja prasowa i teraz już wiadomo. Zrzeszeni w związku posiadacze prywatnych przychodni nie chcą rozszerzenia im rynku na obszary zastrzeżone dotychczas dla specjalistów. Oni chcą więcej zarabiać, ale bez konieczności leczenia dodatkowych pacjentów. Ministerstwo zatem ma im podnieść stawki i przestać rozliczać z celności diagnoz onkologicznych. Umowy zaś zawrą na dziewięć miesięcy, do wyborów. Bo im minister nie spróbuje podskoczyć w czasie kampanii wyborczej? Nie będą też wtedy musieli „dotrudniać” dodatkowego personelu, jaki jest potrzebny dla leczenia chorych, blokujących teraz miejsca u specjalistów. 

Rozważą też strajk jeżeli ministerstwo nie cofnie swoich reform, a przynajmniej nie rozłoży ich w czasie, aby dotychczasowi profitenci rozdzielczego zarządzania lecznictwem zdążyli przywyknąć do myśli, że więcej pacjentów, to wyższy zarobek, aliści pod warunkiem, że się ruszy głową. Liczą może na to, że po ich stronie staną przerażeni chorzy, kiedy im specjalista powie, że od teraz ich będzie leczył "mędrzec", który nawet nie jest w stanie zrozumieć okazji, jaką mu stwarza władza, przemocą. Rzeczywiście, istnieją więc „peerelowskie złogi”, z którymi walkę w mediach toczył niegdyś jakiś prawomyślny gorliwiec. Tyle tylko, że pozostały w mentalności niektórych przedstawicieli służby zdrowia.

Nieliczni bowiem lekarze, którzy zostali też przedsiębiorcami nie są wedle siebie w stanie się utrzymać bez regulacji konstruowanych na peerelowską modłę. Dokładnie jak niegdyś większość nomenklatury, która nie przetrwała wraz z nabytym przez siebie majątkiem narodowym, kiedy ten wstrętny Balcerowicz kazał się im dostosować do rynku. Plajtowali stadnie, niezależnie od tego czy produkowali rzepak, traktory, czy radia tranzystorowe, zawsze przy akompaniamencie trzasku szat rozdzieranych przez populistów. Teraz ponad trzy procent medyków liczy na podobny efekt akustyczny.

Zaiste, nie do pozazdroszczenia jest los ludzi, którzy większość czasu przeznaczonego dla pacjenta poświęcają administracji, wchodząc w domenę komputerów, których nie potrafią wykorzystać. Sami tedy przy każdej recepcie mozolnie od nowa wyszukują w opasłych skorowidzach warunków refundacji leków, zamiast rzecz pozostawić elektronice. Dokumentację medyczną zaś prowadzą w zeszytach, dostępnych za to tylko sobie, a gromadzonych w przepastnych kartotekach, zawierających zapewne też notatki o przypadłościach ludzi dawno już nie korzystających z ich usług.

Teraz za przystosowanie się niektórych medyków do rzeczywistości zapłacą pacjenci, dla których dobra będą zamykane lecznice, opatrywane pewnie białoczerwonymi flagami. Zawsze są nimi przecież osłaniane poczynania, skierowane przeciwko narodowemu interesowi.

Za cenę utraty Ursusa, stoczni, ELWRO, Unitry, Dany i innych Centrozapów uzyskaliśmy wzrost gospodarczy i pozycję w świecie. Po upadku przychodni, które właściciele zamkną w ramach protestu dopracujemy się racjonalniejszych sposobów wydawania pieniędzy przeznaczanych na leczenie. Bo nadal prawdą jest, że kiedy "balast z woza, koniom lżej".

Stary
O mnie Stary

Nie chce mi się zmyślać, nic więc nie napiszę, bo w rzeczywistości jestem antypatycznym typem.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka