Stary Stary
484
BLOG

Obieżyświaty

Stary Stary Polityka Obserwuj notkę 15

Problem wyrzuconych z PiSu parlamentarzystów polega na rozstrzygnięciu, czy poseł otrzymuje zwrot ekwiwalentu rzeczywiście poniesionych kosztów podróży, czy wyłącznie równowartość “kilometrówki”, ewentualnie zmniejszonej do ceny biletu lotniczego LOTu, kiedy by ona była niższa od nakładów na jazdę samochodem. Jeżeli Sejm nie zwraca wydatków naprawdę poniesionych przez posła, a oddaje mu to, co by zapłacił jadąc samochodem, czasem ograniczając wysokość zwracanej kwoty do kosztów samolotowego biletu, panowie uwikłani w inkryminowaną podróż do Madrytu mają rację. W przeciwnym wypadku jej raczej nie mają. Rzecz pewnie rozstrzygnie sąd. 

Jeżeli panowie posłowie biorą udział w podróży służbowej i nie uczestniczą w posiedzeniu, będącym jej celem, a oddają się raczej mało wyszukanej zabawie, nawet w ich mniemaniu typowej dla ulic Madrytu, to w potocznym przekonaniu nie należy im się żaden ekwiwalent za cokolwiek. I to chociaż sobie przypisują szczytny wielce sukces, na przykład w dziele ograniczenia wpływów Rosji w Radzie Europy oraz skutecznego zainicjowania podjęcia uchwały o zwrocie przez Moskwę wraka prezydenckiego Tu 154 z czarnymi skrzynkami. I w ogóle wspominanie o tym przy okazji tłumaczenia się ze sposobu rozliczenia kosztów podróży jest raczej wzniecaniem szumu informacyjnego.

Kiedy się zaś podpisało dokument wyrażający chęć podróży własnym samochodem i pobrało stosowny zwrot kosztów, to wedle prostej racji należało nim jechać. Kiedy się po powrocie jednak oddało pobrane na podróż pieniądze, łącznie z należnością za hotele i diety, to się tym samym przyznało, że się podróży służbowej nie odbyło, jedynie prywatną wycieczkę za własne pieniądze. I tylko ktoś bardzo słabo obeznany z prawem może utrzymywać, że postąpił tak nieświadom znaczenia swoich czynności. Aliści poseł, człowiek aktywnie stanowiący przepisy nie może twierdzić, że nie ma pojęcia o konsekwencjach tego, co czyni. 

Konferencja zatem trzech posłów wydalonych z PiS była mało przekonywająca. Problem zaś, czy się podróżującym parlamentarzystom należy zwrot nakładów wynikających z kilometrówki, ewentualnie ograniczonej do ceny lotowskiego biletu, a nie rzeczywiście poniesionych kosztów, na podstawie wcześniejszego i zgodnego z prawdą zgłoszenia sposobu podróży był omijany i nie dostrzegli go też dziennikarze. Z wyjątkiem może jednego, który jednak tak agresywnie sformułował pytanie, że odpowiadający mu poseł bez większego trudu zwekslował odpowiedź na groźbę procesu.

Zamiast rzeczowej wymiany poglądów mieliśmy więc znowu próbkę nowomowy, paraliżującej też umysły dziennikarzy, którzy w powodzi eufemizmów zgubili istotę  problemu, o który mieli zapytać. W rezultacie Sejm się okazał instytucją, która uwikłana w nieaktualne formularze szasta publicznymi pieniędzmi, rozdzielając ekwiwalenty podróży samochodem nawet tym parlamentarzystom, którzy nie wykazują ich posiadania w deklaracjach majątkowych. 

Stary
O mnie Stary

Nie chce mi się zmyślać, nic więc nie napiszę, bo w rzeczywistości jestem antypatycznym typem.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka