Stary Stary
1089
BLOG

Zpięściarstwo

Stary Stary Polityka Obserwuj notkę 52

 Do knajpy się idzie po to aby zaznać zbratania, dreszczyku niecodzienności. Z całym dobrodziejstwem inwentarza. Kiedy się w dodatku wybierze odpowiedni lokal, można sobie w dowolnej pozie odpocząć na przylegającym do niego chodniku, bez budzenia specjalnej sensacji. Jeżeli się nie czuje codziennego skrępowania pruderią, można to zrobić też w bardziej wymagającej okolicy, ale to już coś zupełnie innego.

Niestety, w każdym wtedy wypadku do inwentarza należy także ewentualny szwank jestestwa, na przykład w postaci sińców czy otarcia naskórka, w takiej sytuacji określanego przez bywalców jako politura. Tak czy owak rzecz należy do barwniejszych w szarzyźnie życia i, jeżeli tylko nie weszła w nawyk, nie jest niczym specjalnie szczególnym.
 
Kiedy się jednak na świętowanie szczęśliwego poczęcia kolejnego potomka wybiera niewłaściwy lokal, to łatwo można popaść w stan dysonansu poznawczego. Tam przecież dominuje atmosfera raczej wolnej i pozbawionej konsekwencji miłości. Wynikiem może być nagły brak akceptacji dla zaskakującego miejsca. I jego gości. Wtedy jednak pozostaje już tylko niewielki krok do tego, aby być potraktowanym „z pięści”, jak powiadają ludzie obyci z takimi sytuacjami. Nigdzie się bowiem nie postępuje dobrze z nagłymi moralistami, wynoszącymi się ponad otoczenie. W miejscu zaś, w którym z zasady nie ma Wersalu emocje są wyrażane bardzo jednoznacznie.
 
Wielce jest wtedy nieroztropne składanie skarg. Nikt bowiem nie współczuje komuś, kto utyskuje na skutki swego wolnego wyboru. Chcącemu się bowiem nie dzieje krzywda. Politura, to rzecz cenna wielce, ale kiedy się ją zastawiło za okazję do odwiedzenia świata bez konwenansu, nie można mieć do nikogo pretensji za skonsumowanie transakcji. Najbardziej zaś niedorzeczne jest obciążanie wtedy rządu efektami swoich nieudanych, parlamentarnych poczynań w miejscu nieparlamentarnym.
 
Rzecz bowiem należy do obyczaju i kiedy się go przyjmie, można pijackie przypadki traktować bezpretensjonalnie. Jakiś gminny prominent z dumą niegdyś prezentował odarte z naskórka oblicze. Wbite w nie drobinki asfaltu świadczyły niezbicie, że po opuszczeniu knajpy mimo wszystko z powodzeniem sforsował chodnik i dopiero na jezdni wyhamował, krzesząc z niej iskry własnym nosem. Alosza Awdiejew opowiadał ogólnosłowiański dowcip o kolegach, którzy na widok leżącego na chodniku opoja mówią z wyrzutem, że „ludzie już się bawią, a my dopiero idziemy”.
 
Kiedy zatem polityk, co najpierw „śmieszy, tumani, przestrasza” staje potem z płaczliwą miną przed kamerą i policję oraz rząd oskarża o szorstkość bo stanowczo zaprowadza porządek, to również swoich wyborców wpędza w dysonans poznawczy. Gorzej, odbiera powagę własnemu elektoratowi. W końcu dzięki surowości policji różni tacy nadgorliwi „czciciele legalnego poczęcia” mogą się jednak czuć bezpiecznie nawet w podejrzanych miejscach. 
 
Nic zatem dziwnego, że wczorajszą serię wystąpień prawicowego posła przyjmowano z ironią. Tym większą, że już drugi raz próbuje ogół epatować swoim infantylizmem. 
Stary
O mnie Stary

Nie chce mi się zmyślać, nic więc nie napiszę, bo w rzeczywistości jestem antypatycznym typem.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka