Jan Tomaszewski opuszcza PiS. Właściwie to jego klub, bo w partii raczej nie był. Łódzcy radni Prawa i Sprawiedliwości ośmielili się bowiem poprzeć budżet zaproponowany przez prezydent miasta, wywodzącą się z PO. Więcej, kandydatką partii na prezydenta kolejnej kadencji uczynili dawną radną PO! Jak to podkreśla pan Jan Prawo i Sprawiedliwość minimalnie przegrało z Platformą Obywatelską wybory do Parlamentu Europejskiego. Wedle niego zadecydowały o tym błędy popełnione właśnie przez łódzką organizację partii, która tam odrzuciła podstawowy imperatyw, czyli zakaz jakiegokolwiek fraternizowania się z platformersami.
Ambicje muszą mieć jakieś potwierdzenie. Służy też temu tak zwana święta prawda. Ona stanowi znakomitą protezę rozsądku i wiadomości o świecie. Za nią się opłaci walczyć jak Jaruzelski o socjalizm, bo to wartość wyższa, chrześcijańskość, patriotyzm, doświadczenie życiowe wreszcie. Stąd prawdziwi Polacy z taką pewnością siebie oskarżają adwersarzy o komunizm, kapitalizm o żydowskość a Platformę o wszystko co najgorsze. Odebranie im tego wystawiłoby ich na łup licznych wątpliwości, które oznaczają słabość. Ta zaś nie przystoi bojownikom o słuszną sprawę.
Świętą prawdę można zmienić, ale może tego dokonać tylko depozytariusz najświętszej świadomości. W ten sposób Samoobrona, wedle wcześniejszej wersji założona podobno przez służby, została jednak koalicjantem PiS. Nabrała bowiem stosownej zdolności wedle takiej samej racji, tylko późniejszej. Albo posiadacze zauralskich nadajników się w ciągu jednej nocy przeistoczyli we wzór antyrosyjskości. Stąd też można wielbić patriotyzm twórcy wiernopoddańczej wobec Sowietów konstytucji, czy też spokojnie promować socjalizm nazywając się prawicowcem. Rzecz nie ma znaczenia, skoro prawda jest święta, nieobiektywna zatem.
Zdarzają się jednak ludzie, którzy swoją świętą prawdę rzeczywiście przyjmują do serca. Ich ego nie pozwala na jej odrzucenie dlatego, że ktoś inny tak zrobił albo by sobie tego życzył. Bo osoba kogoś innego nie może się wznieść ponad człowieka rzeczywiście prawowiernego, najprawdziwszego. I wtedy następuje rozbrat z uznawanym dotychczas autorytetem. Na tej zasadzie się rozpadały liczne koalicje prawicy, bo tam święta prawda święci największe triumfy. Mamy tu do czynienia z takim przypadkiem?
W rozstrzygnięciu może pomóc reakcja Prawa i Sprawiedliwości na wystąpienie Tomaszewskiego. Oto się okazuje, że już, już go chcieli wyrzucić, tylko postępując z właściwym sobie impetem dopuścili do tego, że ich pan Jan ubiegł. Nie może atoli ego wodza cierpieć od apostazji któregoś z niewiernych podwładnych. Dlatego legendarny bramkarz jest traktowany jako wyrzucony i to dlatego, że nie poparł bojkotu mistrzostw świata w Moskwie, czyli się okazał antypolski. Odmówił więc udziału w wyznawaniu jednej z kolejnych świętych prawd.
Rzecz na wszelki wypadek wytłumaczono też inaczej. Oto łódzkie struktury partyjne nie zaproponowały w nadchodzących wyborach kandydatury Jana Tomaszewskiego na prezydenta Łodzi. To rzekomo a nie wartości doprowadziły naszego sportowca do rozgoryczenia i porzucenia klubu. Niezależnie od wszystkiego, jeżeli to była prawda, to pan Jan uciekł chyba przed bardzo złym losem. Znakomicie go charakteryzuje rzecz, którą podobno Roman Giertych ujawnił podczas nagranej podstępnie i ujawnionej przez “Wprost” rozmowy: gdyby pisowcy z pułapu swego ego spadali na poziom kompetencji, to by się pozabijali. .
Wyjaśnienie sprawy przy pomocy zwykłego interesu jest może przyziemne, ale wysoce jednoznaczne. Tam się da racje wymierzyć precyzyjnie, wyrazić je nawet w pieniądzu. To znacznie dokładniej jak w enigmatycznych i w dodatku zmiennych wartościach. Jednak w partii gloryfikującej system nakazowo rozdzielczy to ucieczka w kapitalizm. Rzecz nie do przyjęcia.
Wytłumaczenie może być tylko jedno: PiS popadł w konfuzję w wyniku gestu Jana Tomaszewskiego.
