Stary Stary
408
BLOG

Nierówności

Stary Stary Polityka Obserwuj notkę 18

 Platforma ma komercyjną służbę zdrowia a PiS chce państwowej. Żadna się nie może sprawdzić. Z wyjątkiem społecznej, jedynie słusznej i taką podobno wprowadzi millerowska lewica. Tak Leszek Miller zachwalał swoją formację, bezwiednie charakteryzując też jej elektorat. Zwracał się bowiem do ludzi, którzy za dobrą monetę biorą pustosłowie. Równie dobrze by mógł powiedzieć, że konkurenci mają zielone i niebieskie lecznictwo a SLD wprowadzi żółte. Bon mot  się jednak tym razem udał naszemu politycznemu facecjoniście. Oto wedle niego Kaczyński nie wziął udziału we własnej debacie o ochronie zdrowia bo spieszył do lekarza a obecnym na sali medykom nie ufał.

Nowomowa została stworzona na użytek komunistycznej propagandy i się na stałe zagnieździła w ugrupowaniach próbujących sobie skaptować wykluczonych. To przeważnie ludzie, którzy nie pojmując rzeczywistości nie są w stanie się do niej przystosować i z radością tłumaczą na swoją korzyść propagandowy bełkot politycznych prestidigitatorów. Ten zaś nie dość, że nic nie znaczy to jeszcze odbiera znaczenie słowom, którym przypisał absurdalne atrybuty. 
 
Państwowa bowiem służba zdrowia nie jest niczym innym od komercyjnej. Musi się utrzymać z tego co zarobi. Chyba, że się ma za nią takie lecznictwo, które się utrzymuje tylko dzięki dotacjom. Wtedy jednak jest ono działalnością charytatywną, ze wszystkimi jej wadami i zaletami, przede wszystkim zaś z nędzą materialną. Prywatna zaś działalność medyków zasadza się na tym samym co piekarzy czy szewców. Oni nie z uprzejmości a dla zarobku dostarczają swoich wyrobów czy usług. I taki stan jest najczystszy, bo tu nikt nikomu nie robi łaski. Stoi jednak w jaskrawej sprzeczności z lewicową ideologią, która jest równie głupim mitem jak niebieskie czy żółte służenie zdrowiu.
 
Niejasność nowomowy zmusza słuchaczy do interpretowania słów polityka. Ponieważ człowiek jest z natury optymistą, robi to tak, jak mu rzecz podsuwają jego wyobrażenia o raju. Ludziom więc niedostosowanym do rzeczywistości innej od peerelowskiej przymiotniki „społeczny”, „solidarnościowy”, czy „państwowy” się kojarzą z socjalistyczną zasadą „czy się stoi, czy się leży”. Różnica między elektoratami SLD, PiSu czy jego klonów zasadza się tylko na drugorzędnych atrybutach. W naszym wypadku jest to stosunek do toruńskiego katolicyzmu. O ile więc millerowcy zamierzają obiecane im społeczne dobrodziejstwo przeznaczyć na własny raczej użytek, to kaczyści mogą być skłonni jego część przekazać Radiu Maryja. 
 
Politycy zaś, reprezentujący przejęte „lewicową ideą” rzesze wykluczonych niczego od nich wprost nie oczekują. Oni się jakoś na państwowym garnuszku wyżywią. Jak ich stać na ochronę przed „wdzięcznym” elektoratem za milion złotych rocznie z górą, to dlaczego nie?
 
Jest jeszcze jedna tylko rzecz, o której by tu należało wspomnieć. Mniej groźni są reprezentanci „ludu pracującego miast i wsi” kiedy traktują instrumentalnie to, co nazywają ideologią. Kiedy jednak powoduje nimi rzeczywiste przekonanie, jest znacznie gorzej. Pierwsi bowiem najczęściej  nie podejmują żadnych wysiłków dla poprawienia losu „ludu…” itd. Poza kosmetycznymi szkodami poprzestają na pławieniu się we władzy. Drudzy próbują rzeczywiście wprowadzić ustrój powszechnej szczęśliwości, zaczynając od pakowania przeciwników do kryminału. Dokładnie to pokazały zdarzenia z naszej najnowszej historii. Oba zaś typy ideologów są jednakowo bezskuteczne, działają bowiem wbrew zasadzie, że w ubodzy w bogatym społeczeństwie się mają lepiej jak w biednym. Nawet takim, w którym nędza jest upowszechniona.
 
Sprawdza się więc chyba stara nauka, że demagogiczny cynik jest w polityce znacznie mniej szkodliwy od żarliwego głupca.
Stary
O mnie Stary

Nie chce mi się zmyślać, nic więc nie napiszę, bo w rzeczywistości jestem antypatycznym typem.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka