Stary Stary
1063
BLOG

Czeluść

Stary Stary Polityka Obserwuj notkę 39

 Jarosław Kaczyński wezwał Tuska i Arłukowicza do debaty. O ochronie zdrowia. Siódmego kwietnia w samo południe. Bo wtedy właśnie jest środek Dnia Zdrowia a jak tak, to trzeba o zdrowiu debatować. Bo jego ochrona jest u nas w fatalnym kryzysie, który prowadzi już teraz nawet do śmierci dzieci. 

Zabrzmiało straszliwie. Wygląda na to, że Prezes sam stanie na ubitej ziemi do rozprawy z tym Tuskiem i niezawodnie odniesie kolejne moralne zwycięstwo. Chociaż może nie tylko. Każdy bowiem, kto chce w Polsce z władzą wygrać debatę, powinien jej wytykać słabość ochrony zdrowia. Nie da się jej bowiem nijak przytomnie zapewnić w kraju, który sobie w konstytucji zapisał jej świadczenie za darmo.
 
Rzecz się zasadza na tym, że obywatel, który sobie zażyczy u nas leczenia nie dostaje pieniędzy dla zaspokojenia swojej zachcianki od ubezpieczyciela, wyłonionego w dodatku z konkurencji. Niczego też nie płaci. Dlatego nie ma żadnych oporów przed hipochondrią. On ma  prawo do tego, aby wartość swojej dlań usługi na postawie umowy z NFZ ocenił medyk i sobie w ten sposób zapewnił dochód, pokrywany przez państwo. Popyt nie jest więc powiązany z wydatkiem. Wbrew regułom ekonomii. Jest zatem niemożliwy do oszacowania.
 
W dodatku to nie usługobiorca, czy zainteresowany materialnie jego ubezpieczyciel a państwowy fundusz musi dbać aby nie marnotrawić składek. Ale on realizuje procedury a nie prowadzi biznes, poza tym jest monopolistą, dlatego pieniędzy mu często nie starcza. Złośliwi twierdzą, że dla urzędników i lekarzy może być nawet lepiej gdy środki na leczenie się pod koniec roku skończą, można się wtedy oddawać temu, co dawno już nazwano „dolce far niente”. 
 
W rezultacie braku konkretnego właściciela zaangażowanych środków mnoży się w nieskończoność zarówno liczba usług medycznych jak i ich cena a ludzie naprawdę chorzy stoją w niekończących się kolejkach. I tego się nie da rozwiązać, bo nieokreślony popyt w zetknięciu z ograniczoną podażą musi powodować ustawiczny kryzys. Tylko kolejką go można powstrzymać, stąd ich powszechność. Gorzej, limity nakładane na szpitale powodują, że niektóre ich oddziały pod koniec roku nie pracują. Koszta stałe zaś trzeba ponosić. Bez dochodów. Skazane więc na instytucjonalne nieróbstwo lecznice popadają  w długi.
 
I gdyby Kaczyński postulował porzucenie zasady bezpłatnej opieki zdrowotnej, czyli modyfikację w tym względzie konstytucji, jego wezwanie do debaty miałoby jakiś sens. Nawet gdyby się uchylał od osobistego w niej udziału. Kiedy jednak nie, jest zwykłym mydleniem oczu. Prezes ma centralne opłacanie procesu leczenia do przeciwstawienia tuskowej komercjalizacji, będącej przynajmniej pozaadministracyjną próbą wprowadzenia mechanizmu ograniczania kosztów. Proponuje zatem klasyczną ucieczkę z deszczu pod rynnę.  
 
Jak zaś w praktyce wygląda postawa lekarzy, mieliśmy przed paru laty okazję się przekonać podczas boju mediów i świata lekarskiego z Ewą Kopacz, aby ją przymusić do wielomiliardowego zakupu szczepionek przeciwgrypowych. Alternatywą tego miała być pandemia ptasiej grypy i masowe wymieranie w Polsce starców i noworodków. Kiedy się wszystko okazało lipą, protagoniści całej pandemijnej hecy nie tylko się nie zapadli pod ziemię ze wstydu, ale nadal brylują w mediach, dalej pokazując kolejne dziury bez dna, do których by można było wrzucać pieniądze. Bo do przyzwoitości się tu nikt nie poczuwa. Pecunia non olet.
 
Mamy zatem kolejny humbug wyborczy w wykonaniu naszych populistów. I dalej sobie postoimy w kolejkach do leczenia, jak sobie ich bezczelnością damy podnieść ciśnienie. 
Stary
O mnie Stary

Nie chce mi się zmyślać, nic więc nie napiszę, bo w rzeczywistości jestem antypatycznym typem.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka