Stary Stary
680
BLOG

Geometrzy

Stary Stary Polityka Obserwuj notkę 9

 No i doczekaliśmy się. Polityk, co zgodnie z łaską koniunktury łatwo zmieniając partyjną przynależność zawiódł zaufanie licznych szefów ugrupowań, którym zawdzięczał był swoje kolejne mandaty parlamentarne, każe się wstydzić Victorowi Orbanowi, bo poparł Putina. Wtóruje mu jego partyjny kolega, inny do niedawna propagator Budapesztu w Warszawie.

O co chodzi? Kiedy się Węgry wyrzekały pomocy finansowej MFW i Unii, były za niezależność przez pisowskich eurosceptyków wynoszone pod niebiosa. Nie chciały bowiem przystać na żadne reformy, co w oczach naszych “prawdziwych Polaków” uchodziło za oznakę przestrzegania zasad suwerenności. Dodatkowy zachwyt naszych demagogów wzbudziło ograniczenie przez premiera Orbana swobód obywatelskich w swoim kraju i praktyczne podporządkowanie rządowi węgierskiego Trybunału Konstytucyjnego. 
 
Kiedy się jednak w wyniku tego rozrzutnie gospodarzący bratankowie uzależnili od rosyjskiej pomocy i w konsekwencji znaleźli w liczbie państw popierających poczynania Putina, pisowcy wyrzekają na ich nielojalność wobec Zachodu. A Rosja Węgrom skredytuje budowę elektrowni atomowej i da dużo gazu. Tymczasem Madziarowie się zdaniem naszych pisowskich speców od polityki powinni byli skłócić z Unią i Rosją jednocześnie. Nie tylko z Europą. I zostać ze swoimi długami, z nieefektywnym zarządzaniem, bez gazu i wyrzekać na poprzedników, układ oraz waląc pięściami po stole żądać od Unii bezwarunkowej pomocy.
 
Wtedy by wprawdzie ich premier nie  musiał kompromitująco popierać ukraińskiej putinady, ale jego ojczyzna by utonęła w kryzysie, czyli stanie idealnym dla każdego demagoga u władzy. Bo to nie wymaga niczego poza wskazywaniem na międzynarodowy spisek cyklistów, jako przyczynę nieszczęścia. Pozwala też jej odkrywcom sprawować rządy długie i wielce pouczające dla następnych pokoleń. Jako zbawcom narodu oczywiście. 
 
Viktor Orban wybrał klasyczną trzecią drogę. Utrzymał u siebie prawicowy socjalizm a jego państwo jest członkiem Unii i NATO, które jednak popiera Rosję i doznaje z jej strony oznak tradycyjnej przyjaźni. W tym nie ma nazbyt oryginalnej sprzeczności. U nas taki trend się jawił nie mniej wyraźnie. Tylko jego reprezentanci szczęśliwie nie uzyskali możliwości realizowania swoich absurdów.
 
Wczoraj minęła piętnasta rocznica przystąpienia Polski do NATO. Pamiętamy, że przeciwko wejściu do tej organizacji głosowało w Sejmie siedmiu ultraprawicowych posłów. Także wczoraj się okazało, że lewicowy publicysta, Zbigniew Kowalewski nadal utrzymuje, jakoby nasze przystąpienie do NATO narażało nas tylko na atak ze strony Rosji, nie dając żadnych gwarancji bezpieczeństwa. Wedle niego bowiem ta organizacja nakręca jedynie światowe konflikty i działa wyłącznie w interesie USA i wielkich mocarstw. 
 
Tylko dlaczego by Putin miał atakować państwo, za którym nikt nie stoi, pan Kowalewski nie wyjaśnił. Bo gdyby Rosjanie chcieli niszczyć naszą tarczę antyrakietową, również przezeń krytykowaną, to by się ona musiała jednak skądś u nas wziąć. Czyli by była materialnym znakiem naszego zabezpieczenia przez Sojusz, niweczącym w dodatku ataki na nasze państwo. Chyba, że ten pan jest przekonany, iż Ukraina jest teraz bezpieczna i ma jakieś własne tego kryteria. Identyczne z tymi, którymi się kierowali prawicowcy, głosujący przeciw naszej przynależności do NATO. 
 
Wczorajsze doniesienia tworzą kolejny dowód na to, że skrajności się stykają. Niczym proste równoległe. W nieskończoności. I nawet teraz już wiemy gdzie się owa znajduje. Na trzeciej drodze. Ta zaś jest niezwykle pokrętna.
 
Stary
O mnie Stary

Nie chce mi się zmyślać, nic więc nie napiszę, bo w rzeczywistości jestem antypatycznym typem.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka