Stary Stary
540
BLOG

Realizm

Stary Stary Polityka Obserwuj notkę 30

 Wedle przeciwników religii kobiety u schyłku matriarchatu straciły swą dominującą pozycję na rzecz kapłanów. Nazwanie mężczyzn panami stworzenia dało im pozorną władzę nad niewiastami. One mogły ją łatwo ograniczyć czy zgoła odebrać warunkując prawo do swoich względów ustępstwami w sprawowaniu rządów. Kiedy się jednak kobiety nazwało naczyniami nieczystymi i sprawczyniami grzechu pierworodnego oraz uznało prokreację za właściwą tylko po potwierdzeniu jej przez światynię, reglamentacja męskiego popędu płciowego trafiła w ręce kapłanów, oddając im władzę nad tak zhierarchizowanym społeczeństwem. 

Rzecz może znaleźć potwierdzenie we współczesnych zdarzeniach. Wczoraj w TVN opowiadano o przypadkach odmowy chrztu dzieciom poczętym poza małżeństwem. W pojęciu chrześcijan jest to równoznaczne z potępieniem wiecznym. Dopiero uzyskanie sakramentu dla dziecka z rąk innego księdza ów wyrok oddala, co jednak może być równoznaczne z uznaniem ograniczenia boskiej wszechmocy na rzecz proboszczowskiej. 
 
Aliści dla sprawowania władzy motywowanej na sposób świątynny jest potrzebne też kulturowe, pozabiologiczne zdefiniowanie kobiecości. Z niej bowiem dopiero wynika obowiązek posłuszeństwa wobec mężów. Próba zatem odseparowania socjologicznych wskaźników płci od biologicznych i ujawnienie źródeł ich umowności, jaką podejmuje ta część nauki, którą określono jako gender, musi być przez część duchownych postrzegana jako sposób na ograniczenie ich władzy, na równi z ateuszostwem i libertynizmem. Jeżeli się bowiem kobiety uwolni od poddaństwa wobec mężczyzn a jeszcze może od poczucia winy za grzech Ewy, to same będą gotowe decydować z kim, co i po co będą robiły w sypialni i kler utraci nad nimi władzę. Kiedy tak, to i mężczyźni się poczują zależni od kobiet a nie proboszczów. Tym bardziej, że Pismo gwarantuje człowiekowi wolną wolę.
 
I na tym się może zasadza nagle nasilona krucjata przeciwko gender a nie na obawie kleru przed skutkami ujawnianej ostatnio nieobyczajności wśród księży. I nie charakterystyczny podobno dla celibatariuszy głód seksu leży u podstaw koncentrowania się niektórych z nich na stosunkach damsko męskich a obrona swej władzy nad umysłmi wiernych. Prawidła sztuki uzyskiwania dyktatu przez kapłanów sformułowano przecież długo przed ustanowieniem celibatu. Przed chrześcijaństwem. Wtedy już także zepchnięto kobiety do podrzędnej roli, z której się dotychczas nie mogą wykaraskać.
 
Stąd też łatwo w walce z gender się odwoływać do autorytetów. Od tysiącleci się ich namnożyło bez liku. Jak się do tego jeszcze doda oświadczenie, że uczeni zajmujący się tą dziedziną nauki są maniakami seksualnymi a dowodzenie sztuczności kulturowego odróżniania płci jest próbą przeobrażania mężczyzn w kobiety, to mamy tu klasyczne przykłady erystycznych chwytów: argumentum ad verecundiam, retorsio argumenti, argumentum ad hominem. Kiedy się jednak sięga do takich środków, zdradza się miałkość własnych uzasadnień. Stąd wczorajszy występ księdza Oko w Sejmie należy uznać za poważną klęskę w walce z gender.
 
Mniej strat od beznadziejnej walki przynosi dobrowolne oddanie pola tam, gdzie się go obronić nie da. Kościół na Zachodzie się pogodził z emancypacją kobiet. Także wielu księży u nas. Warto bowiem i tu naśladować Zachód. Tym bardziej, że jak w “Barbarzyńskiej Europie” zauważa Karol Modzelewski, już wczesnośredniowieczne Rzymianki się cieszyły większą wolnością od barbarzynek w podbitej przez Longobardów części Italii. A przyznajemy się do łacińskiej tradycji.
Stary
O mnie Stary

Nie chce mi się zmyślać, nic więc nie napiszę, bo w rzeczywistości jestem antypatycznym typem.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka