“Sorry, ale taki mamy klimat“. Tak jakoś stwierdziła premier Bieńkowska, zapytana co ma do powiedzenia tym, którzy marzną teraz bez informacji, w stojących między stacjami pociągach, spóźnionych o jakieś absurdalne ilości minut. Oburzenie zaprezentowali natychmiast pisowscy specjaliści od naprawiania kolei, którzy w swoim czasie stosowali doniesienia do prokuratury dla zaradzenia takim wypadkom. Pani premier dodała też, że czasowo zostaną zawieszone kursy pociągów najbardziej z powodu mrozu narażonych na awarie sieci, odbierające im możność ruchu i ogrzewania wagonów.
Media szaleją radośnie międląc oburzającą rzekomo wypowiedź. Tusk przepraszał. Kopacz mówiła, że nie słyszała (to iście pisowski unik, oni też niczego niewygodnego nie widzą ani nie słyszą) a Internet zahuczał oburzeniem.
Tymczasem mamy to, co zawsze. Mróz bezlitośnie obnaża nędzę naszej kolei. Państwowego molocha, przeżartego przez związki zawodowe, bizantyjsko rozrzutnego, sparaliżowanego szczegółowymi regulacjami, nepotyzmem, klientyzmem i tym wszystkim, co charakteryzuje socjalistyczny raj. Nie można tego uporządkować, pozbyć się stamtąd darmozjadów, sprzedać na złom nierentowne linie wraz z ich śmierdzącym wiecznie taborem, bo się podniesie niebotyczny protest różnego rodzaju obrońców misji. Kolej bowiem służy rzekomo najbiedniejszym, których nie stać na inne środki transportu. W rzeczywistości zaś służy do dojenia gospodarki, która bez tak rozbuchanego cudu dziewiętnastowiecznej cywilizacji świetnie by sobie poradziła. Więcej, przestałaby wozić masówkę kilometrami a na miejscu pozyskiwania surowca przetwarzałaby ją na wyroby końcowe.
Sprawiedliwie trzeba powiedzieć, że nie tylko kolejarze są winni temu, co się dzieje. Mamy przestarzałe sieci energetyczne, wymagające od dawna modernizacji a od niedawna gruntownej przebudowy. To one również zawodzą przy byle mrozie, paraliżując koleje brakami dostaw prądu. Mamy też populistyczne rządy, ładujące bez opamiętania w kolej pieniądze, niczym w służbę zdrowia. Z identycznym skutkiem. Mamy wreszcie głupią opozycję, której nie zależy na naprawie państwa, ale na dorwaniu się do koryta, z radością więc eksploatującą wszelkie nieszczęścia gnębiące Polaków.
I mamy nareszcie panią wicepremier, która się nikomu nie podlizuje. Która ma odwagę mówić prawdę. Która dostosuje kolej do możliwości, jakie PKP ma. I która już udowodniła, że nie wyrzuca pieniędzy na wiatr. I daje nadzieję, że nareszcie kolej przestanie być peerelowskim skansenem.
Przepraszam więc panią Elżbietę Bieńkowską za tych, którzy mnie próbowali przepraszać za Jej wypowiedź. I cieszę się, że takie słowa nareszcie padły.