Leszek Miller nie ma poparcia dla przywrócenia gierkowskiego podziału administracyjnego. Takie pociągnięcie ma jego zdaniem wzmocnić rozwój prowincji. Teraz nie jest dostatecznie nasycona urzędami. Ponad połowa Polaków jest przeciw. Tylko w miastach, które utraciły swój wojewodziński blichtr, nadany im pół wieku temu przez sekretarza wszech czasów, jest większy nieco odsetek zwolenników ponownej nobilitacji. My zaś znowu możemy w TV oglądać zwaliste sylwetki odnowicieli, zakończone gadającymi głowami o zgrzebnych obliczach, przekonujących jakoby rozwój gospodarczy był proporcjonalny do liczby urzędników centralnie zarządzanego państwa. Odczucie paramnezji pogłębiają jeszcze ich młodzi potakiwacze, o powierzchowności idealnie naśladującej niegdysiejszych propagandystów niższej rangi. Uczta dla oczu sierot po Peerelu.
Prezydent Francji, lewicowiec ma kłopoty z kryzysem. Kraj jest zadłużony na poziomie 90% PKB, bezrobocie najwyższe w ostatnich latach, niebotyczne wydatki socjalne a jednocześnie ponad połowa przedsiębiorstw należy do państwa. Podział administracyjny kraju powstał w 1789 roku. Kiedy się w latach siedemdziesiątych XX wieku okazało, że departamenty powstałe przed dwustu laty są zbyt słabe gospodarczo a sprzyja temu nadmierna centralizacja władzy, stworzono znacznie większe regiony. W osiemdziesiątych latach wzmocniono je przydając im samorządowe kompetencje. Rzecz przyniosła poprawę gospodarczą. Ale potem było jak u nas z reformą Balcerowicza, z roku na rok coraz bardziej skręcano w lewo i regulowano gospodarkę.
Francuzi mają teraz do wyboru: zliberalizowanie gospodarki państwa i prywatyzację lub pogłębienie socjalistycznej utopii, czyli naśladowanie naszych lewicowców. Przed wczorajszą konferencją prasową media przypisały prezydentowi skłonność do osobistego liberalizmu, obyczajowego. Szef państwa wdał się podobno w romans z jakąś aktorką. Jego prawowita towarzyszka życia znalazła się w związku z tym w szpitalu. On sam zapowiedział kroki prawne przeciwko mniemanym oszczerstwom. Od razu jednak jego poparcie wzrosło o dwa punkty procentowe. W sprawie zaś państwa zapowiedział zawarcie z opozycją czteropunktowego paktu odpowiedzialności. W jego wyniku do 2017 roku mają zniknąć dodatki rodzinne, wcześniej będą zniesione szkodzące gospodarce podatki, w tym samym czasie zostaną uporządkowane normy wymagane do podejmowania decyzji oraz natychmiast zostanie podjęty dialog z opozycją. Celem jest spotęgowanie wzrostu gospodarczego.
Mogliśmy wczoraj porównać wschodnią lewicę z zachodnią. Ci pierwsi, upozowani na Breżniewa przekonują o centralizacji państwa i mnożeniu biurokracji. W tle jacyś odrodzeni zetemesowcy nie proponują cudownych proszków do prania, jak by sugerowała ich elokwencja i powierzchowność, ale zachwalają namaszczonych pryncypałów. Zachodni lewicowcy nie tylko się prezentują bardziej współcześnie, ale i widać, że rozumieją mechanizmy rządzące gospodarką.
Z tła zaś wyziera nasz pech. Lubimy skrajności a te zerkają ku wschodowi, niezależnie od tego do jakiej się przyznają orientacji.