Stary Stary
2794
BLOG

Prędkość

Stary Stary Polityka Obserwuj notkę 100

 Wygląda na to, że zdecydowana większość pisowskich wyborców nie posłuchała w prawicowym mateczniku wezwań partii i nie poparła Zdzisława Pupy. A pisofile się cieszą z miażdżącego jakoby zwycięstwa. Mogą je wpierać tym, którzy nie potrafią liczyć. O tym czy jakaś wielkość jest duża czy mała można wnioskować tylko wtedy, kiedy się ją porówna z inną. A tutaj sześćdziesiąt procent tylko pozornie wygląda imponująco, bo kiedy jest ułamkiem niewielkiej cząstki uprawnionych, staje się żałośnie mała. I to pomimo osobistego zaangażowania samego Prezesa i wyjazdowych sesji klubu parlamentarnego, opisywanych we wszystkich publikatorach. Ze szczegółami. Najdrobniejszymi. 

Prawo i Sprawiedliwość popadło w swoisty konwencjonalizm. Nazywając bowiem komunizm antykomunizmem, jako dowód patriotyzmu prezentując pogardę dla swego państwa a wolność nazywając zniewoleniem od nowa określiło treść tradycyjnych pojęć i na tym zbudowało logiczną konstrukcję swoich wartości. Określenie podkarpackiej klęski miażdżącym zwycięstwem należy do tej samej metody zamiany znaczeń. To wszystko może funkcjonować pod warunkiem, że takie umowy o nowym sensie starych określeń mogą być powszechnie przyjmowane. Aliści nasze tradycje językowe są dostatecznie silne, aby to uniemożliwić. PiS zatem może odnosić sukcesy tylko tam, gdzie emocje odebrały ludziom zdolność odróżniania rzeczywistości od pozorów.
 
I na Podkarpaciu się okazało, że nie ma wielu irracjonalnych wyborców. Więcej, partia sprawiedliwych musi o ich głosy konkurować z SLD - jak ktoś nie wierzy, niech zobaczy kto popiera dzisiejsze protesty związkowej nomenklatury. I PiS jest w kiepskiej sytuacji. Ma bowiem jedynie eurosceptycyzm jako pozytywny wyróżnik w oczach zastrachanych europejską rozwiązłością roszczeniowców a przeciwko sobie swoje ustawiczne nawroty do lustracji, depcące uczucia lewicowców. Partia jednak musi zachować pozory antykomunizmu aby się nie pozbywać znacznej części elektoratu. W sumie zatem Prawo i Sprawiedliwość ma dalej nad sobą swój tradycyjny szklany sufit. I jego wysokość jak zwykle określa odsetek wyborców, którzy przyjmują pisowską nowomowę za dobrą monetę.
 
Kiedy zatem przyjdzie do kolejnych wyborów, PO i PiS znowu otrzymają tradycyjne poparcie, każda partia na poziomie 25 procent całego elektoratu. Palikotowcy i millerowcy podzielą między siebie następne dwadzieścia procent uprawnionych do głosowania, PSL zdobędzie swoje pięć procent a reszta ma wszystko w nosie i nie zagłosuje. Ponieważ się do urn nie wybierze także część zdeklarowanych popleczników poszczególnych ugrupowań, ich zwolennicy się będą w proporcjach głosów prezentować nieco okazalej.
 
PiS zatem nie idzie po władzę. Drepce w miejscu. I to pomimo niewielkiej aktywności propagandowej PO. 
Stary
O mnie Stary

Nie chce mi się zmyślać, nic więc nie napiszę, bo w rzeczywistości jestem antypatycznym typem.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka