Stary Stary
625
BLOG

Sztandary

Stary Stary Polityka Obserwuj notkę 26

 Proletariat jest nosicielem energii i postępu. Wedle dziewiętnastowiecznych pozytywistów. I dalej jest tak traktowany przez pretendentów do przewodzenia państwu. Oni bowiem w swoim wyobrażeniu długo mogą rządzić, kiedy staną na czele pariasów, w rzeczywistości nade wszystko skorych do pozbycia się zaszczytu poruszania świata w zamian za przynależność do mniej może chwalebnych, ale zasobniejszych grup społecznych. 

Praktyka też pokazuje, że czas takiej władzy jest ograniczony. Pozytywiści bowiem przemysłowcom i bankierom przypisywali rolę żywicieli ludzkości, nie wspominając już o kobietach i naukowcach, także ich zdaniem spełniających ważne role. Kiedy się zatem uzyska stan idealny - wedle marksistów, co twórczo uprościli pozytywistyczne konstatacje dzieląc ludzkość tylko na burżuazję i proletariuszy - czyli kiedy się zlikwiduje klasę posiadaczy, proletariat zaczyna cierpieć głód i zwraca się przeciwko swoim wodzom. Dlatego chyba uznano, że wykluczonym trzeba czegoś więcej niż sprawiedliwości społecznej. Trzeba im uzupełnienia ideologii.
 
I do tego się okazał przydatny narodowy katolicyzm. Z tradycyjnym ma on mało wspólnego, ale się ładnie nazywa. Mniej ogólny jest nacjonalizm, który dosłownie ubóstwiając naród zatrąca już o bałwochwalstwo. Doktryna bardziej chyba wąska i na pewno mniej określona to wzajemna solidarność ludzi wartości. Jej symbolem uczyniono ofiary katastrofy smoleńskiej a nazwa się odwołuje do Wielkiej “Solidarności”, której rzeczywistych twórców odarto z zasług moralnych i historycznych. Dalej jest w kolejności współczesny związek “Solidarność”, który sprzymierzony z konkurentem swojej poprzedniczki też by sobie porządził. Najmniej uniwersalny, ale bardzo głośny jest ruch kibolski, podzielony jednak na wyznawców przewagi poszczególnych klubów. Jego wykorzystanie utrudniają też wybryki uczestników, wprowadzając ostateczne zamieszanie w czystość rzekomej walki klas.
 
Ta bowiem wymaga jednego wroga i jednego sojusznika. Jak w marksizmie, uznającego istnienie tylko dwóch antagonistycznych klas: burżuazji i proletariatu. Od Marksa wzięli więc czystość podziału obecni pretendenci do reprezentowania uciśnionych i dzięki temu ma być teraz wrogiem ludu… komunizm. Niezależnie od komizmu takiego przewartościowania rzecz ma jednak szanse powodzenia. Jest bowiem kierowana do ludzi postępujących irracjonalnie. Do tych, którym po upadku komuny brakuje ciągłego przypominania jakoby byli solą Ziemi.
 
Istotą postępu cywilizacyjnego jest rzeczywiście ciągły pęd ludzi najmniej zasobnych do tego aby poprawić swój byt. Jak pokazują jednak kraje liberalne rzecz się osiąga nie poprzez wymordowanie czy w łagodniejszej wersji podporządkowanie sobie grup lepiej sytuowanych a dzięki doskonaleniu własnych zalet i wygrywaniu konkurencji. Mamienie więc ludzi poprzez podnoszenie dawno skompromitowanych, komunistycznych pryncypiów, w dodatku dla rzekomego zwalczania komunistów jest grzechem. Większym jeszcze od wypaczania religii czy zgoła bałwochwalstwa.  
 
Aliści winę grzeszników umniejsza fakt, że wielu ich jest bardzo. I do różnych się odwołują pełnomocnictw. Jedni chcą rządzić jako przedstawiciele Boga, drudzy w imię narodu, inni dla pomszczenia tragedii smoleńskiej, jeszcze inni jako przedstawiciele wyzyskiwanych rzekomo pracowników, czy zgoła jako admiratorzy jakiegoś klubu piłkarskiego. 
 
A w ogóle jak tu winić kogoś za to, że chce energii zaczerpnąć?
Stary
O mnie Stary

Nie chce mi się zmyślać, nic więc nie napiszę, bo w rzeczywistości jestem antypatycznym typem.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka