Goebbels w 1933 roku po zdobyciu władzy przez nazistów triumfował niepomiernie. “Powstał naród i zrzucił kajdany tyranii”*. O “tyrańskiej” zaś Republice Weimarskiej grzmiał w “płomiennej mowie“, że po jej powstaniu “nastąpiło w Niemczech 14 lat materialnej i duchowej hańby nie do pomyślenia. Tę hańbę odczuliśmy wszyscy na własnym ciele. Odczuwał ją każdy robotnik , który stracił stanowisko przy maszynie, każdy młody robotnik, wykluczony z możliwości podjęcia pracy, każdy obywatel, któremu wyciągnięto ostatni grosz z kieszeni”*.
I nazizm dał pracę. Opłacaną z pożyczek. Z inwestycji w przyszłość. W armię i aparat przymusu. Hitler w styczniu 1939 roku ten fenomen próbował uczynić swoim atutem. “Mogę panom w zachodnich i zamorskich demokracjach przedstawić jeden fakt i jedno pytanie. Fakt: naród niemiecki … obciążony niesamowitymi długami, bez kolonii - a mimo to odżywiony, przyodziany i w dodatku nie ma w nim bezrobotnych. Pytanie: która z tzw. wielkich demokracji byłaby w stanie dokonać takiej sztuki?”*. Tak wołał w ostatniej ze swych filipik przed wojną. Przyznawał jednak, że są trudności. I że je “można pokonać tylko w dwojaki sposób. 1. Poprzez dodatkowy import żywności… albo 2. poprzez rozszerzenie przestrzeni życiowej naszego narodu…”. *
Pierwsze nie było możliwe bez kolejnych pożyczek, pozostało więc drugie. Jak się rzecz skończyła, wiadomo.
Jest do rozważenia także mniej radykalny model populistycznej utopii. Indianie amerykańscy żyją w rezerwatach. Stanowią one 2% terytorium USA. Dotowana jest tam opieka zdrowotna, edukacja, mieszkania i świadczona bezpośrednia pomoc żywnościowa. Pracę zapewnia przede wszystkim sektor publiczny. Bieda trapi od 38 do 63% mieszkańców. W niektórych rezerwatach 82%. “Gdy tylko znajdowałem się w rezerwacie, mogłem często posmakować świata, który przypominał mi wieś w mojej dawnej ojczyźnie — Rosji. Te same wyboiste i źle utrzymane drogi, zniszczone chałupy, butwiejące płoty, wraki samochodów i mebli, te same ponure i podejrzliwe spojrzenia skierowane na intruza, a także często pijani osobnicy kręcący się po okolicy„ - pisze Andrei Znamenski w mises.org.
Oba systemy by mogły trwać. Pod warunkiem jednak, że byłby ktoś dostarczający na to pieniędzy. Kiedy go nie ma rzecz się kończy jak w Korei Północnej lub na Kubie.
Nam się ustawicznie proponuje powrót do realsocjalistycznej szczęśliwości. Uwierzymy?
* Cytaty za “Wielkimi mowami historii”, praca zbiorowa, Polityka, 2006