Stary Stary
1087
BLOG

Zamiary

Stary Stary Polityka Obserwuj notkę 32

 The Washington Post opublikował niedawno czterdzieści map, które tłumaczą świat. Obejmują czterdzieści zagadnień, od starożytnego jeszcze podziału na obszary cywilizowane i barbarzyńskie. My tam nie istniejemy. Za to w kolejnych przedstawiamy zupełnie nieoczekiwany obraz.

W drugiej mapie przedstawiono stosunek poszczególnych narodów do zagranicznych turystów. Aby to zobrazować podzielono wszystkie odcienie zachowania na siedem klas, od najbardziej do najmniej przyjaznych. Polacy są w drugiej od końca. Od tych najmniej przyjaznych. Otaczają nas państwa lepiej usposobione dla przyjezdnych. Z wyjątkiem Obwodu Kaliningradzkiego i Słowacji. Tam jest jeszcze gorzej. W Niemczech jest o dwie klasy lepiej, w Czechach o cztery i na Białorusi o trzy. Litwini są o jedną klasę od nas bardziej przyjaźni obcym. O Szwedach nie ma co wspominać, są na szczycie. Tylko Ukraińcy są do nas w tym względzie podobni.
 
Jeżeli chodzi o stosunek do innych ras, to według ósmej mapy jesteśmy raczej dobrze do nich usposobieni. Tych, którzy by nie chcieli rasowo obcych sąsiadów jest u nas poniżej 15%, co nas klasyfikuje w trzecim oddziale od góry, czyli od narodów najbardziej tolerancyjnych. Niemcy i Białorusini są o jeden stopień wyżej, Czesi, Słowacy, Ukraińcy i Litwini są na naszym poziomie. Rosjanie o jeden stopień niżej. Francuzi o dwa.
 
Czwarta mapa przedstawia stosunek poszczególnych państw do własnych obywateli. Klas przydatności do narodzin jest i tu siedem. Okazuje się, że pod tym względem jesteśmy idealnie pośrodku. Niemcy są również dwa miejsca wyżej, w Czechach jest o jedną lepiej, Białoruś nie jest sklasyfikowana. Na Litwie jest o jedną klasę gorzej, na Ukrainie o trzy. Rosjanie zaś są pod tym względem o dwie kategorie pod nami. Słowacy mają równie dobrze jak my. Szwedzi są na czele stawki, o trzy miejsca nad nami. 
 
Okazuje się zatem, że najbardziej srodzy jesteśmy dla obcych w ogóle. Ich rasa mniej już nas obchodzi. Dla siebie jesteśmy najbardziej pobłażliwi.
 
Ale trwa u nas mrówcza praca. Różni “prawdziwi” Polacy, w odmianach nacjonalistycznych, stadionowych, postpegeerowskich, czy narodowo katolickich lub patriotycznych narodowo i jakich tam jeszcze ciężko się trudzą aby nam zohydzić obcych, rasowo zaś szczególnie. I tym samym nas samych we własnych oczach. I może osiągną sukces. Taki, że Polska jako miejsce do życia się okaże nieznośna. Niczym w okupujących najniższą kategorię państwach zarządzanych przez fundamentalistów wszelkich odmian.
 
Może tu o to chodzi?
Stary
O mnie Stary

Nie chce mi się zmyślać, nic więc nie napiszę, bo w rzeczywistości jestem antypatycznym typem.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka