Stary Stary
1966
BLOG

Czas

Stary Stary Polityka Obserwuj notkę 113

 Wyczyn kiboli na stadionie “Lecha” w Poznaniu odsłania drugie oblicze naszej piłki nożnej. Rewers tego fryzjerskiego. Jedno i drugie - to podobno już należy do przeszłości - decyduje, że nasi piłkarze tylko za granicą demonstrują niezłą grę. W kraju jest ona tłem dla stadionowych demonstracji. Najczęściej chamstwa.

Jak wiadomo największą pogardę dla świata demonstrują zawsze pariasi. Wystarczy przypomnieć niedawno opisaną w mediach bezgraniczną wyższość jaka przepełnia dusze żyjących w swoich gettach Romów, zachwyconych własnym, nadzwyczaj ich zdaniem doskonałym obyczajem. I miażdżącą pogardę, jaką odczuwają przede wszystkim do współplemieńców z innych rodów. Potem dopiero do “gadziów”. Po co zresztą sięgać w obszary tak egzotyczne. Zabawnie napuszeni “prawdziwi” Polacy są bardziej znanym dowodem na to, że wykluczenie, nawet ochotnicze, rodzi pogardę dla w tym wypadku “polskojęzycznych“ tylko rodaków.
 
Podobną mentalność prezentują w miejskim obyczaju kibole. To osobnicy mający się za prawdziwych mężczyzn. Wyznają bowiem wartości - przekonanie o bezwzględnej przewadze swego klubu. Kiedy się to w tabeli wyników odzwierciedla mizerią jest w ich mniemaniu oczywistym dowodem na fryzjerską działalność jajogłowych. Nienawidzą się wzajem równie silnie jak cygańskie szczepy i dla udokumentowania tego leją się po gębach i gdzie popadnie. Na stadionie zaś się jawią aby tam demonstrować swoją wyższość.
 
Są jednak patriotami. Kochają swój kraj. Podobnie jak klub. Ich miłość jest równie chora jak obyczaj. Patriotyzm więc okazują pogardą dla sąsiadów, którym odmawiają prawa do istnienia. Sami poza swoim środowiskiem nie istnieją. We własnej grupie odnajdują swoją męskość, która w ich mniemaniu oznacza gotowość do skopania zwolennika innej drużyny a w ogóle to polega na zbiorowym ryku na cześć własnej. Prezentowanym niezależnie od miejsca i pory dnia. Poznańscy kibole pokazali swój stosunek do Litwy. W tym celu wcielili się w skóry polskich panów. Tak jak ich sobie wyobrażają. 
 
Długo jeszcze po wojnie w zamknietej dla cudzoziemców Szwajcarii funkcjonował powszechny przed 1939 rokiem stereotyp Polaka. Szwajcarzy zatem sobie wyobrażali, że Polak to ktoś jak Paderewski, Sienkiewicz, wojak z internowanych w II wojnie żołnierzy z przegranej kampanii francuskiej. Był to w ich mniemaniu człowiek kulturalny, szlachetny, owiany aurą niezłomności. Polski pan. Pozostały zaś Zachód znacznie wcześniej doświadczył obecności naszych “przedsiębiorców“. Teraz my ich zaczynamy oglądać. U siebie. Poowijanych klubowymi szalikami. Aliści też się uważających za panów.
 
“A niejeden, co się z życia wycofał, wycofał się tylko od hołoty: nie chciał z nią wspólności przy studni, ognisku i owocach” pisał Nietzsche. My się nie możemy wycofać. Oznaczałoby to poddanie się jej pryncypiom. 
Stary
O mnie Stary

Nie chce mi się zmyślać, nic więc nie napiszę, bo w rzeczywistości jestem antypatycznym typem.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka