Stary Stary
1780
BLOG

Żądza

Stary Stary Polityka Obserwuj notkę 98

 Niedawno w jakiejś reklamie czegoś banalnego pojawiła się babcia o sympatycznej prezencji, która by swojej miłośnie przyciskanej do serca kurce żadnego “giemo” nie dała. Bo jak by kurka zjadała takie bezeceństwo, to by według tego co mówi babina nie znosiła tak pysznych jajeczek. Trzeba jeszcze dodać czego w reklamie nie było a można tylko wnioskować. Tego mianowicie, że po ukręceniu kurce łebka przez jej kochającą właścicielkę nie dawało by się jakoby ukochanego ptaszka przeobrazić w rosołek o należytych walorach. Gdyby oczywiście modyfikowane genetycznie pasze jakoś niekorzystnie wpływały na karmione nimi zwierzę.

Reklamowa babcia może sobie być ciemna jak tabaka w rogu jej tradycyjnie niezbyt zapewne dbającego o zdrowie męża. Odbiorcy jednak przekazu muszą sobie natychmiast uzmysłowić, że innej żywności jak przetworzona genetycznie nie jadamy od stuleci. I nikt od niej, od pszenżyta (nawet!) nikogo nie odstręcza. Podobnie jak od pięknie lśniących, kamienistych i pozbawionych smaku jabłek, z chuderlawych drzewek jakimi ku wygodzie zbieraczy od kilkudziesięciu lat porosły nasze sady.
 
Nie w tym jednak rzecz. Uderza tu zbieżność argumentacji ekologicznych ignorantów z tym co opowiadają religijni fundamentaliści o metodzie in vitro. Pierwsi próbują powstrzymać genetykę strasząc nieznanymi skutkami wprowadzenia do ekosystemów organizmów, których tam nigdy nie było, drudzy obiecując piekło za zabijanie ludzi, bo mają za nich zarodki. Mrożone zresztą ku zaspokojeniu ich sumień. Przeciwnicy zatem metody in vitro zalecają jednak jej dalsze stosowanie aby umożliwić adopcję (sic!) niewykorzystanych komórek. Często obarczonych wadami rozwojowymi. Takich, które w zwykłym procesie zapłodnienia i w znacznie większej liczbie są pochłaniane przez organizm kobiety. 
 
Mamy znakomity dowód na to, że wszystko znaczy nic. Wyraźnie widać stykające się a odmienne skądinąd skrajności. Bo ekolodzy kwestionują stwierdzenia religii, która wbrew ich poglądom Ziemię czyni poddaną człowiekowi, przeciwnicy zapłodnień pozaustrojowych zaś odwrotnie, są ortodoksyjnie pobożni.
 
Jest tu zasadniczy czynnik, jednoczący odmiennych w zapatrywaniach ekstremistów ekologicznych i religijnych. To żądza władzy wynikającej z posiadania świętej racji. Jak zwykle w takich wypadkach skuteczność zakazu sięgania po dobra nauki, motywowana jej zgubnymi rzekomo skutkami jest oczywistym triumfem nad rozumem. Nad dobrem znacznie rzadszym od strachu, jakim operują fundamentaliści. W wyniku tego reklamowa babcia, jako narzędzie pożądających władzy obskurantów stawałaby wraz z bigotami w jednym szeregu z napoleońskimi marszałkami, którzy Cesarzowi świat rzucali pod nogi.
 
Szczęśliwie nie bardzo. “Żądza panowania: pod jej to wzrokiem człowiek gnie się, pełza, parobcze służby sprawuje i nikczemniejszym się staje od węża i świni - aż póki wielka wzgarda krzykiem z niego nie buchnie” - pisał trafnie Nietzsche.
 
Bo władza jest jednak rozumowi przynależna. A ten zawsze jest w końcu górą. Czasem pod wpływem plag, jakie zapominanie o nim sprowadza.
Stary
O mnie Stary

Nie chce mi się zmyślać, nic więc nie napiszę, bo w rzeczywistości jestem antypatycznym typem.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka