Stary Stary
425
BLOG

Rady

Stary Stary Polityka Obserwuj notkę 13

 Czy wodzowie stanu wojennego powinni odpowiadać przed sądem? Jeżeli jest podejrzenie, że złamali prawo, tak. Czy powinni ponieść karę ewentualnie orzeczoną za to przez sąd? Oczywiście. Jeżeli są do tego zdolni. Tak jak każdy Polak, który by się dopuścił przestępstwa. Kto ma o tym decydować? Sąd oczywiście. Wyłącznie.

Tymczasem wczorajszemu procesowi generała Kiszczaka oskarżonego o przyczynienie się do śmierci górników z kopalni “Wujek” towarzyszyły wystąpienia raczej przeczące przytoczonym na wstępie twierdzeniom. Ulica pretendowała do udziału w procesie i jak pokazały zdarzenia jej przedstawiciele nie zamierzali w nim pozostawać bierni. 
 
Rzecz się mieści w tych samych pryncypiach, które wyznają zwolennicy przyznania koncesji na cyfrowe nadawanie TV “Trwam”. Wbrew istniejącym procedurom. Także o tym ma ich zdaniem decydować ulica. Głos ludu a nie sąd Rzeczypospolitej. Nie jej prawa. 
 
Powstaje więc pytanie: czy łamią prawo ci, którzy chcą na urzędnikach państwowych przemocą wymóc odstąpienie od swoich obowiązków dla zrealizowania postulatów wynikających ze sprawiedliwego rzekomo odczucia? Odpowiedź się nasuwa sama. Oczywiście. Czy szkodzą oni państwu? Bez wątpienia. Czy powinni zatem odpowiadać przed sądem? Naturalnie. Na takich samych warunkach jak wodzowie stanu wojennego.  Czyli jak każdy obywatel. 
 
Jak się zaś kończy ignorowanie procedur, mieliśmy przykład w Smoleńsku. Gdyby samolot nie zszedł tam poniżej dopuszczalnych dla niego 120 metrów nad poziom pasa do lądowania nie byłoby tragedii. Niezależnie od mniemanych wybuchów, innych pancernych czy gumowych brzóz, helowego pyłu lub sztucznej mgły. Źle się więc raczej skończy wczorajszy występ publiczny dla ludzi, którzy próbując zmusić sędziów do porzucenia procedur uniemożliwili rozprawę Czesława Kiszczaka. 
 
Podobną serię pytań zadał sobie chyba główny sąd koleżeński PSL i wyrzucił wczoraj z partii Władysława Serafina, odwiecznego szefa Kółek Rolniczych. Uznano wreszcie, że jego działalność szkodzi wizerunkowi stronnictwa. Kompromitujących zachowań było podobno tyle, że się nie udało wybrać tych najgorszych. Jednak przesądziło użytkowanie samochodu bez prawa jazdy i powoływanie się na mityczny immunitet. Przedtem wojewódzki skład koleżeńskiego trybunału uwolnił szefa Kółek od kary bo ów za swoje grzeszki został upomniany przez regionalny zarząd stronnictwa a dwa razy się   karać za to samo nie godzi.
 
Mamy też zatem przykład zarówno drobiazgowego legalizmu jak i praktycznego odrzucenia litery prawa przez peeselowskie sądy partyjne różnych instancji. Pozbawiony członkostwa dygnitarz ma teraz prawo odwołania się do sądów powszechnych. Powiada, że z tego skorzysta. Ma zbyt wiele do stracenia. Bardzo to interesujące jaki zapadnie wyrok.
 
Oba wczorajsze przykłady pokazują, że jako społeczność mamy jeszcze bardzo wypaczone poczucie prawa. I to zarówno w skali makro jak i mikro. Dlatego wydaje się niezwykle ważne jego skrupulatne stosowanie. W stosunku do każdego, niezależnie od jego stanowisk, zasług czy nawet taśm, jakie jeszcze może ujawnić.
Stary
O mnie Stary

Nie chce mi się zmyślać, nic więc nie napiszę, bo w rzeczywistości jestem antypatycznym typem.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka