Stary Stary
1876
BLOG

Podniosłość

Stary Stary Polityka Obserwuj notkę 54

 Narodowy Program Zatrudnienia. Tak się nazywało to, co w środę osobiście Sejmowi prezentował prezes Kaczyński a co przesłoniła swoim wystąpieniem poseł i profesor, wyszydzając rzekomą nędzę biustów prezentowanych przez kobiety, które demonstrowały przeciwko obwinianiu ofiar o prowokowanie gwałtów. Wszystko bowiem czego się ima PiS a jego prezes w szczególności jest narodowe, polskie, patriotyczne i wzniosłe wielce. I to już stanowi o wartości moralnej każdego z pisowskich dzieł, która to zdaniem twórców niebywale wręcz przewyższa wszelkie walory merytoryczne a nawet je czyni zbędnymi. Każda więc krytyka każdego pisowskiego pomysłu musi wypływać z ust skalanych grzechem serwilizmu wobec wiadomych sił, antypolskich czy zgoła polskojęzycznych. 

Platforma jednak zagłosowała za tym aby NPZ odrzucić w pierwszym czytaniu!!! I to wbrew temu, że Donald Tusk obiecał pracować nad każdym projektem, który by prowadził do zmniejszenia bezrobocia. Pisowskiemu programowi zarzucono, że jego wdrożenie by spowodowało wzrost kosztów pracy i wskutek tego właśnie powiększenie bezrobocia. Owocowałoby też zmniejszeniem wpływów do budżetu, co by ograniczało rozbudowę infrastruktury, utrwalając degradację niektórych obszarów. Degradacja zaś byłaby właśnie walorem, o który by się nagle warto było gminom ubiegać, bo jej zaistnienie miało być warunkiem wdrożenia tego narodowego podobno programu. Przecież kiedy jeszcze w czasach komuny wprowadzano szczególne preferencje dla województw zagrożonych ekologicznie okazało się, że nie ma w Polsce żadnego, które by od klęski było wolne. I ówczesny program upadł. A też był narodowy, patriotyczny i nowatorski wielce. 
 
Ludzki mózg zużywa ponad połowę energii wprowadzanej do organizmu poprzez pożywienie. Wykorzystuje ją głównie na komunikację pomiędzy poszczególnym jego komórkami, przesyłając do nich sygnały za pomocą synaps, których zawiły system jest uaktywniany w procesie myślenia. Kiedy jakiś silny bodziec z zewnątrz powoduje konieczność przeorganizowania całej struktury myślowej rozumu, jego zapotrzebowanie na energię niepomiernie wzrasta. Dlatego im większy trud zainwestowaliśmy w budowę światopoglądu, tym bardziej nas irytuje, bo przeraża możliwość pojawienia się konieczności jego zmiany. Jesteśmy organicznie nastawieni na zachowanie entropii. 
 
Dlatego tak chętnie opatrujemy swoje poglądy ochronnymi buforami, przypisując im znaczenie magiczne, patriotyczne, moralne lub kulturowe. Dlatego tak skrzętnie ignorujemy dowody przeczące naszym domniemaniom. Chroni nas to przed lekkomyślnym rozpraszaniem energii. Wzmaga też gorliwość w pozyskiwaniu ludzi dla własnych przekonań. Jest ona tym większa im bardziej umiłowane przez nas hipotezy są wątpliwe. Bo przecież “pięćdziesiąt milionów Francuzów nie może się mylić”. Mnogość łatwiej obroni zainwestowaną energię niż jednostka. 
 
Mamy jednak cechę, która nas broni przed zasklepieniem w tradycji. Mamy organiczną otwartość na innych, skłonność do zawierania szerokich kontaktów i korzystania z tak zwanej mądrości zbiorowej. Jesteśmy bowiem koczowniczym gatunkiem człowieka i dzięki temu właśnie zwyciężyliśmy w konkurencji z neandertalczykiem czy karłowatym Homo floresiensis. Kiedy bowiem nastała ostatnia faza plejstoceńskiego zlodowacenia oni już dawno zakotwiczeni w swoich pieczarach nie byli się w stanie dostosować do nowych warunków. Trwali w dawnym obyczaju. Nasi zaś koczowniczy przodkowie nie musieli burzyć swego rozumienia świata. Znali jego zmienność. Godzili się na konieczność adaptacji.
 
To, co nam zapewniło ewolucyjny prymat nad konkurentami pięćdziesiąt tysięcy lat temu, teraz też daje przewagę ludziom nawykłym do rozważania wątpliwości. Im ozdoby z pompatycznych nazw nie przesłaniają marności projektów rozpowszechniania i utrwalania biedy. I to pomimo, że się takie sposoby gospodarowania odwołują do tradycji ukształtowanej jeszcze w realsocjalizmie, że zostały wypolerowane do błysku w eksperymentach ekonomicznych lat osiemdziesiątych ubiegłego wieku. Lub właśnie wtedy je wyświechtano i zdarto ostatecznie.
 
Wiedziała więc co robi pani poseł, profesor starając się za wyszydzanymi biustami demonstrantek ukryć szumny acz ułomny program. Narodowy podobno wielce. Robiła to w trosce o energię pisowskiego ludu. O autorytet prezesa.
Stary
O mnie Stary

Nie chce mi się zmyślać, nic więc nie napiszę, bo w rzeczywistości jestem antypatycznym typem.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka