Stary Stary
1520
BLOG

Bój

Stary Stary Polityka Obserwuj notkę 89

 Bezrobocie jest najbardziej dolegliwym utrapieniem Polaków, wyzwolonych z komunistycznego imposybilizmu. I najłatwiej wytknąć jego pojawienie się jako czynnik dyskwalifikujący kapitalizm w porównaniu z realnym socjalizmem. Niezależnie od innych wad tamtego systemu. Rodzi to postulaty przywrócenia poprzednich stosunków społecznych. Wszystkie się opierają na nadziei, że kiedy lud przejmie w swoje własne ręce ster rządów to sam się nie oszwabi i zapanuje społeczna sprawiedliwość. Wszyscy będą mieli pracę, nie będzie budzących zawiść bogaczy a gdyby się pojawili to JOWy i referenda umożliwią natychmiastowe obłożenie ich stosownym domiarem, w wyniku czego zbiednieją. Gospodarkę zaś będzie napędzać nie chęć zysku a… i tu już nie ma alternatywy. Tej bowiem jeszcze nie wymyślono. Nawet bezpieka się w tym okazała bezskuteczna.

 Bezrobocie zaś można skutecznie zwalczać przede wszystkim poprzez rozwój gospodarki a ten jest napędzany właśnie przez chciwość kapitalistów. U nas produkujemy jeszcze i sprzedajemy zbyt mało, bo liczba osób bezskutecznie szukających pracy jest zdecydowanie za wysoka, musi więc PKB intensywniej przyspieszać a w znacznej mierze jest powstrzymywane światowym kryzysem.
 
Niezależnie od tego rząd może w pewnym stopniu zwalczać plagę bezrobocia. Przede wszystkim zdaniem wielu sam powinien tworzyć miejsca pracy zatrudniając ludzi w instytucjach budżetowych. To jednak powoduje wzrost wydatków państwa i obniża przyrost PKB co z kolei zmniejsza stopę zatrudnienia. Inne metody aktywnego ograniczania bezrobocia są chyba jeszcze bardziej nieskuteczne. Forum Obywatelskiego Rozwoju wyliczyło, że w miarę wzrostu bezrobocia maleją w OECD nakłady na kreowanie miejsc pracy czy dopłaty za ich utrzymywanie [Sonja Wap. Aktywne polityki rynku pracy – dobry sposób na walkę z bezrobociem? FOR. 2013]. Rosną zaś tam wydatki na zasiłki dla bezrobotnych i pomoc społeczną.
 
Skutecznym a nie wymagającym pieniędzy aktywnym sposobem zmniejszania bezrobocia jest uelastycznienie rynku pracy. Mówiąc po polsku chodzi tu o ograniczenie kosztów zatrudnienia nowych pracowników. Wymaga to rezygnacji z zakładowych funduszy socjalnych i zniesienia lub przynajmniej zmniejszenia płacy minimalnej.  Poza tym  nie powinno być kłopotów ze zwalnianiem tych, którzy są niewydajni lub leniwi. Wtedy by też łatwiej było znaleźć pracę bardziej dostosowaną do indywidualnych możliwości i gospodarka by w ten sposób poprawiała wydajność tworząc popyt na nowych pracowników. Państwo zaś, jeżeli już chce efektywnie wydawać pieniądze powinno się zająć szkoleniem bezrobotnych tak, aby dla pracodawców nie stanowili obciążenia w początkowym okresie pracy.
 
Na tym tle się fatalnie przedstawia rola związków zawodowych. Przede wszystkim uniemożliwiają one uelastycznienie rynku pracy. Poza tym żądają powiększenia wydatków socjalnych co ogranicza wzrost gospodarczy, zmniejsza więc zatrudnienie, skłania bowiem pracodawców do bardzo ostrożnego szukania sposobów na większą produkcję w przyjmowaniu pracowników. Z tego też pośrednio wynika opór przeciwko wydłużania wieku emerytalnego. Wszystko zaś potęguje bezrobocie i stwarza nacisk na powiększanie podatków, dławiących wzrost PKB.
 
Teraz jeszcze związkowcy sięgają po dodatkowe środki. Próbują zorganizować frustratów przeciwko własnemu państwu. Zgromadziwszy w jednym miejscu tych, którzy czegoś lub kogoś nienawidzą wywołali w nich psychologiczną interferencję, dzięki której wszyscy oni teraz nienawidzą wszystkiego. Postkomuniści komunizmu czy arywiści interesowności również. Z komizmu zaś walki o demokrację za pomocą zdecydowanie niedemokratycznych związków zawodowych wyłania się cynizm politykierów, kreujących swą własną karierę parlamentarną przez atakowanie podstaw państwa. Teraz już na wielką skalę. Na ulicy się mają niebawem znaleźć setki tysięcy związkowców i miliony radiomaryjców, wspieranych przez kiboli, właścicieli dzikich budowli, niewypłacalnych dłużników i tych wszystkich, którym doskwierają normy współżycia społecznego. 
 
Mamy więc może przed sobą wiosnę płonących na ulicach samochodów, rozbijanych okien wystawowych, szpitali zapchanych ofiarami rozrób. Chyba że dopuścimy demagogów do władzy. Wtedy nas wolniej ale równie skutecznie pozbawią tego, co w przeciwnym wypadku spłonie w walce o synekury dla cynicznych graczy.
 
Nuże panowie związkowcy, rozwiązanie leży na ulicy. Mamy za sobą najlepsze dwudziestolecie w historii ostatnich czterystu lat. Czas najwyższy z tym skończyć.
Stary
O mnie Stary

Nie chce mi się zmyślać, nic więc nie napiszę, bo w rzeczywistości jestem antypatycznym typem.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka