Stary Stary
1218
BLOG

Raki

Stary Stary Polityka Obserwuj notkę 44

 Radosław Sikorski nie musi przepraszać Jana Kobylańskiego, sponsora i orędownika Radia Maryja w Ameryce Południowej za nazwanie go w swojej książce “antysemitą” i “typem spod ciemnej gwiazdy“. W uzasadnieniu prawomocnego już wyroku stwierdzono, że wobec licznych i jednoznacznie antysemickich wypowiedzi określenie szefa USOPAŁu tak, jak to zrobił Sikorski jest “łagodną eufemistyczną oceną”. Komentując to nasz szef MSZ powiedział, że teraz przyjdzie kolej na nienawistników z Internetu. Najwyraźniej ma zamiar ich ścigać za obelgi jakimi go obrzucają. Tutaj sprawa się jednak wydaje bardziej skomplikowana. 

Oto zespół australijskich psychologów opublikował na łamach „British Journal of Social Psychology” wyniki swoich badań. Okazuje się, że sposób wyrażania krytycznej opinii odpowiada natężeniu chęci obrony własnej samooceny tego, kto ją formułuje. Zjawisko bardzo silnie występuje wtedy, kiedy swoje zdanie ma przedstawić ktoś silnie trapiony kompleksem niższości. Jawi się to tak, że pogląd wyrażany pod własnym nazwiskiem jest w takim przypadku zawsze oględny, bo jego eksponent - antypatyczny we własnej ocenie - stara się wypaść sympatycznie. Kiedy jednak ktoś taki krytykuje anonimowo, zawsze jest brutalny, bo im wyżej w jego mniemaniu stoi osoba przezeń atakowana tym lepiej się czuje on sam. Tym bardziej bowiem kompensuje swoją oczywistą dla siebie mizerię.
 
W tej sytuacji ktoś wysoko ustawiony formalnie i emocjonalnie jest znakomitym obiektem do rozładowywania na sobie frustracji ludzi, na codzień przymuszanych przez własne środowisko do akceptowania oczywistych absurdów. Z tych zaś helowy pył czy samolot zdolny do koszenia drzew nie jest wcale na ostatnim miejscu. Szczególnie się zaś do tego nadaje ktoś taki, kto się ku zazdrości frustratów wyrwał z kręgu ludzi przymuszanych do tego aby się otwarcie przyznawać do wiary w istnienie wszechświatowych spisków, trwanie komuny, zniewolenie kraju i patriotyzm wyrażany nazywaniem własnej ojczyzny ubekistanem. Zwłaszcza zaś wtedy, kiedy często twórcami i wyrazicielami takich poglądów są niekwestionowani zwolennicy autorytaryzmu, którzy zawsze gloryfikowali dyktaturę proletariatu. Także w czasach komuny.
 
Cała zatem trudność ścigania nienawistników nie będzie się zasadzała na ustaleniu ich tożsamości ale na przekonaniu sądu, że się swych czynów nie dopuszczali w celu przeprowadzenia terapii. Że swoje obelgi rzucali nie z chęci chwilowego chociażby odzyskania psychicznej równowagi lub z wyższej konieczności odreagowania tego, co napisali lub wypowiedzieli wcześniej. Będzie więc musiał oskarżyciel najpierw przekonać zespół orzekający, że występuje przeciw ludziom zrównoważonym, wygłaszającym wyważone opinie, z natury powściągliwym a nie frustratom rozpaczliwie się próbującym podleczyć.
 
Nie będzie to łatwe a raczej zupełnie niemożliwe. Sąd przecież widzi oskarżonych a stan ducha się zawsze uzewnętrznia chociażby w szaleństwie wyzierającym z oczu. Łatwo więc będzie obrońcom wykazać, że oskarżani o groźby nienawistnicy to tylko ludzie rozpaczliwie szukający dla siebie ratunku. 
 
Za to zaś trudno kogoś w chrześcijańskim kraju karać.
Stary
O mnie Stary

Nie chce mi się zmyślać, nic więc nie napiszę, bo w rzeczywistości jestem antypatycznym typem.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka