Stary Stary
2781
BLOG

Strzelanina

Stary Stary Polityka Obserwuj notkę 146

 Początek roku mamy już nieco poza sobą. Pojawił się zatem drugi, również jego rytualny symptom. Następujący zawsze po opluwaniu WOŚP. Utyskiwanie na urlop Donalda Tuska. Syczą tedy spod domowych piernatów tradycyjni znawcy procesu pracy, że premier w Dolomity pojechał, na nartach jeździć. A tu się prosty człowiek sam musi ze swymi kłopotami biedzić. I kto to słyszał aby z urlopu korzystać. Zimą szczególnie. Ktoś bowiem prawdziwie oddany pracy w pojęciu kogoś o fornalskim obyczaju nie opuszcza swego stanowiska dłużej, jak na kilka godzin. Przykład z rolnika brać trzeba, który trwa na nim właściwie stale. Nawet jak śpi albo nawalony jest w trzy… stodoły - rośnie mu przecież wtedy. 

Mamy w tej propagandzie do czynienia ze swoistym wykorzystaniem efektu kotwiczenia. Z tym, że poziomem odniesienia przy którym kotwiczy zarzut jest z jednej strony pańszczyźniana mentalność adresatów informacji o rzekomym lenistwie premiera, z drugiej próba uczczenia jego poprzednika, Jarosława Kaczyńskiego, który się bez reszty poświęcał wszystkim sprawom swego urzędu, najdrobniejszym też. Wszystko zaś nie bierze pod uwagę oczywistej indolencji kogoś, kto nie potrafi sobie tak zorganizować czasu aby mieć go dla pracy, rodziny, snu i odpoczynku. Ba, z takiego niedołęstwa się próbuje tworzyć mit pracowitości. Ponieważ premier co roku na narty jeździ, mamy już rytuał.
 
Aliści w tym roku się pojawił nowy zupełnie element. Zrodziła go akcja w Sanoku. Policyjny snajper nie zastrzelił przetrzymującego konkubinę bandyty, bo nie pozwalały na to procedury. Zdaniem więc wyrazicieli wymiaru sprawiedliwości poprzedniej, pisowskiej ekipy władzy premier mógł, chociażby na konferencji prasowej w owych Dolomitach dać swoim służbom dyskretny sygnał, że policja ma "po męsku postąpić". I wtedy by strzelec zrozumiał, zabił kogo trzeba aby uratować też kogo trzeba. Premier wszakże zaniedbał tego i teraz jest winny nie tylko szusowania w Dolomitach ale i wyniku policyjnej interwencji w Sanoku.
 
My zaś mamy za jednym zamachem obraz tego jak się w PiSie organizuje pracę i jak traktuje procedury w ogóle a prawo w szczególności. Zwłaszcza zaś jak się pojmuje naciski na podwładnych. Zwrócić bowiem trzeba uwagę na fakt, że premier miał na rzeczonej konferencji dać tylko sygnał, zrozumiały dla podwładnych. Nie miał im powiedzieć, że ich właśnie naciska aby złamali prawo. To by było ze wszech miar naganne. A tak nie naciskany podwładny miał udawać, że sam decydował o tym, co tajemnie sygnalizując przesądził premier. Strzelec powinien też mieć niewzruszoną pewność, że zostanie uwolniony od winy i kary nawet, gdyby się jacyś nadgorliwcy (czy na pewno nie z PiSu?) próbowali pokusić o jej wymierzanie. Też za pomocą swoiście interpretowanych przepisów, które by nazbyt skrupulatnie podchodzący do rzeczy prawnicy próbowali przywoływać. Szczególnie ci, którzy sobie wyobrażają, ze są niezależni.
 
Tak to jakoś jest, że co roku sobie prawicowcy strzelają w kolano atakując Jurka Owsiaka przy pomocy karkołomnej logiki. Tym razem sobie chyba, może za sprawą słynnego spostrzeżenia Wałęsy o dwóch nogach, uświadomili wreszcie, że mają dwa kolana. 
 
I jak to oni, ze stosownym namaszczeniem walnęli i w drugie. Celnie.
Stary
O mnie Stary

Nie chce mi się zmyślać, nic więc nie napiszę, bo w rzeczywistości jestem antypatycznym typem.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka