Stary Stary
1614
BLOG

Podłoże

Stary Stary Polityka Obserwuj notkę 41

 Żywy jest nadal konflikt wywodzący się jeszcze z łona Wielkiej “Solidarności”. Tam się bowiem ścierały stale dwa zasadnicze nurty. Zwolennicy upowszechnienia oporu przeciwko komunie i oddolnej budowy struktur Związku stanęli do sporu z orędownikami centralnego zarządzania organizacją i potem także państwem. Według pierwszych tylko decentralizacja władzy zapewniała rzeczywistą demokrację i chroniła włodarzy przed demoralizacją, jaką ona niewątpliwie niesie. Drudzy uważali, że lud nie jest zdolny do tego aby się samodzielnie obronić przed komuną, która może łatwo stworzyć pozory demokracji budując fasadowe instytucje i przy ich pomocy znowu wprowadzić swoje rządy.

Istotą zaś sporu, o czym z czasem zapomniano było to, czy Polacy są dostatecznie dojrzali aby im od razu pozwolić o sobie decydować. Jedni twierdzili, że i owszem drudzy, że na początku trzeba narodowi narzucić dyktaturę tych, którzy lepiej wiedzą co mu służy. To był według ich przeciwników czysto leninowski pomysł. Wódz bowiem rewolucji sowieckiej nawet późniejsze NKWD nazwał najpierw nadzwyczajną komisją a potem dopiero jego sukcesor przekształcił czerezwyczajkę w “zwyczajne” ministerstwo.
 
Problemem współwystępującym zawsze był stosunek do zwolenników zwalczanego reżimu. Według  rzeczników pełnej demokracji mieli oni od razu uzyskać wszystkie prawa. Ich oponenci domagali się wykluczenia z grona beneficjantów zwycięstwa ludzi niegodnych. Przede wszystkim członków PZPR ale według wielu też głosów innowierców, Żydów a i na ostatek też czasem inteligentów. Skoro się bowiem Polska miała pozbyć komuny, to wraz z osobami, które by ją mogły były przywracać. Ale to komuniści właśnie wykluczali całe grupy ludzi ze społeczności Polaków i zdaniem przeciwników dyskryminacji wszelka walka o to tylko aby tylko zmodyfikować kryteria odtrącenia traciła wszelki sens. Odbierała bowiem związkowi moralną siłę spychając go poza tym w ślady tych, którzy przedtem obalali trapiącą ich satrapię aby ustanowić inną. 
 
I stale doświadczamy tego samego sporu, który jak tancerka Go Go wije się wokół rury, niedostrzegalnej wszakże dla widzów, bo ich uwagę skutecznie wabią, niczym wdzięki baletnicy rozciągnięte w czasie i przestrzeni a to lustracja, a to prywatyzacja czy wreszcie Smoleńsk. Bo gra idzie z jednej strony o to aby z Polski uczynić nowoczesny, samorządny kraj, z drugiej zaś by stworzyć słuszną władzę, która jako jedyna może rzekomo zapewnić Polakom nie tylko dobrobyt ale i estymę innych narodów. 
 
Inne bowiem ludy mają nam być wdzięczne za to, że byliśmy przedmurzem, zwalczyliśmy komunę, niektóre zaś powinny być wobec nas zobowiązane bo to one kiedyś zdradziły czy zgoła nas napadły. My zaś mamy równo między siebie podzielić uzyskiwane od nich profity, uzupełniane jeszcze wytworami państwowej gospodarki. A jak by co to zabronimy. Mamy przecież strategiczne położenie. I dlatego na przykład Rurociąg Północny jest dla nas kamieniem obrazy. Budując go broń nam z ręki wytrącono podstępem. Innych przecież atutów nie mamy. 
 
A na marginesie się niejako jawi dwoistość poglądów kiedy idzie o stosunek do wykształcenia, majątku, przedsiębiorczości otwartości na zagranicę. Jedni uważają takie cechy za pożądane, bo ich posiadanie przez możliwie wielu Polaków warunkuje dobrobyt wszystkich obywateli drudzy za wielce szkodliwe, prowadzą bowiem według nich do moralnego upadku. 
 
Na razie rezultat jest taki, że poplecznicy dyktatury "prawdziwych Polaków" są w tak jeszcze dużej mniejszości, że skutecznie opóźniają poczynania swoich konkurentów, pozostających u władzy. I tę powolność pierwsi wykorzystują  jako broń propagandową przeciwko drugim dodatkowo zaciemniając scenę polityczną. Głównym zaś grzechem obu konkurujących ugrupowań jest stale rosnąca biurokracja, której inercji żadne z nich nie było w stanie przezwyciężyć. W wyniku tego nie koszta utrzymania rosnącej armii urzędników a bałaganu jaki wskutek ich gorliwości powstaje będą nam coraz bardziej doskwierać. Przede wszystkim ograniczając skutki naprawczych poczynań rządu.
 
I trzecia siła, która się w końcu może wyłonić będzie sobie musiała poradzić nie z bezrobociem czy długiem przede wszystkim a właśnie z nadregulacją gospodarki. Ponieważ nikt się tym jeszcze poważnie nie zamierza zająć dalej będziemy w następnym roku obserwować głównie polityczny klincz. Ale dotychczasowy trend każe przypuszczać, że w stosunku do tego co jeszcze czeka innych u nas przynajmniej dużo gorzej raczej nie będzie. 
 
I to jest chyba główna radość, jaką niesie Nowy Rok.
Stary
O mnie Stary

Nie chce mi się zmyślać, nic więc nie napiszę, bo w rzeczywistości jestem antypatycznym typem.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka