Stary Stary
1737
BLOG

Tupolewizm

Stary Stary Polityka Obserwuj notkę 116

- Dlaczego na pokładzie tego samolotu znaleźli się jednocześnie: premier, wicepremier, szefowie MSZ, MON, MSW i dowódca operacyjny sił zbrojnych?

- Kto podjął decyzję o połączeniu pokładów?

- Jak obliczył, że dwa samoloty można zmieścić w jednym?

- Dlaczego nie było nikogo, kto mógłby jedną decyzją to wszystko odwrócić?

- Dlaczego pasażerowie najważniejszego w tym dniu samolotu państwa polskiego nie mieli przypisanych miejsc, numerowanych, jak w rejsowym samolocie? (Oznaczone miejsca mają nawet afgańskie linie Kam Air, którymi w przeszłości podróżowałem).

- Jak doszło do rozpisania listy pasażerów? I czy osoba ją rozpisująca znała zasady wyważenia rządowego embraera?

- Dlaczego pilota sprowokowano do zainterweniowania w tej absurdalnej sprawie? (Choć może to i lepiej, bo wykazał się rozsądkiem, za który powinien dostać państwowe odznaczenie).

- Na jakiej zasadzie wyproszono z maszyny osoby pracujące dla rządu, które embraerem przyleciały do Londynu?

To pytania, jakie stawia Zbigniew Parafianowicz w komentarzu do powrotu naszej delegacji oficjalnej z Londynu. Obok rządowego embraera poleciała tam też z nimi wojskowa casa, zabierając mniej eksponowanych delegatów. Po odbyciu wizyty niespodziewanie zdecydowano, że wszyscy wrócą razem, embraerem. Okazało się jednak, że jeden samolot nie mieści pasażerów dwóch. Gorzej, nawet po opuszczeniu płatowca przez część osób nie był on w stanie wystartować, bo miał przeciążony ogon. Obszerna salonka z przodu była bowiem zajęta tylko przez kilku dygnitarzy, a tył pełen ludzi. Dopiero stanowcze oświadczenie kapitana, że nie wystartuje, póki samolot nie zostanie wyważony skłoniła jego pasażerów do rozsądku. Wysiadło jeszcze kilku z nich i lot doszedł do skutku.

Po pełnych oburzenia notatkach medialnych wczoraj zabrały głos czynniki oficjalne. Cywilna instrukcja HAED nie została ich zdaniem złamana. W sytuacji braku samolotów mogą się bowiem zdarzyć wypadki wyjątkowe. Tylko dlaczego zabrakło maszyn i z czyjej winy, rządowi organizatorzy nie mówią albo nie są w stanie zrozumieć istoty i celu czynności organizacyjnych. Możliwe też, że wyrażają skruchę, tylko nowomowa, którą się posługują sprawia odwrotne wrażenie.

Tak to jest, kiedy w proces władania są zaangażowani sami dostojnicy, a nie ma pracowników. Tak samo by było, gdyby wojsko się składało z samych generałów. Nikt się nie zniża do pracy, bowiem wszyscy rządzą. Rzecz zaś ma się zorganizować sama i nie ma być przeszkód. A jak się pojawią, jawi się też dowód na istnienie spisku.

Dzięki londyńskiej wizycie nie mamy dyplomatycznych sukcesów, ale mamy jasność co do mechanizmu powodującego kolejne katastrofy, trapiące PiS. Mamy także ich nazwę, którą ujawnił Zbigniew Parafianowicz. Tupolewizm. Nie trzeba już zatem żadnej komisji do wyświetlania czegokolwiek.

Stary
O mnie Stary

Nie chce mi się zmyślać, nic więc nie napiszę, bo w rzeczywistości jestem antypatycznym typem.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka