Nie będzie naszego przedstawiciela na dzisiejszym posiedzeniu Komisji Weneckiej, poświęconym naszym sprawom. Wtłoczymy głowę w piasek i nie będziemy się musieli narażać na konieczność wysłuchiwania nieprzychylnych opinii. W kraju zaś wytłumaczymy, że ta cała Europa jest wylęgarnią spisków zjadaczy marchewek na rowerach, z którymi prawdziwy konsument kapusty, potomek elegantów, co to Francuzów nauczyli korzystać z widelca nie może mieć niczego wspólnego?
Jak się dopiero wczoraj okazało na nieformalnym szczycie ministrów obrony UE w Bratysławie również nie było naszego przedstawiciela. Nasz delegat opuścił w pewnym momencie obrady wraz z tabliczką informującą o należnym Polsce miejscu przy stole. Już wtedy byliśmy przekonani, że armia obywająca się bez ciężkich helikopterów jest silniejsza od każdej innej? Trudno powiedzieć, ale niewyrobieni słuchacze mogą być bardziej krytyczni od tych, którym w kraju wyjaśniano, że odrzucenie ustawy zakazującej aborcji jest dowodem całkowitego oddania się idei bezwarunkowego zakazu przerywania ciąży.
Bunt przeciwko zdradzieckim elitom, które jakoby chcą nas podporządkować europejskiej zgniliźnie moralnej, wyzuć z wartości, zarazić egzotycznymi orientacjami, także seksualnymi znalazł wreszcie najdobitniejszy wyraz. Zatrzaskujemy się w sobie i idziemy na emigrację wewnętrzną.
Rzecz znakomicie wykorzystuje Donald Tusk, który stwierdzając, że PiS go ogłosił wrogiem numer jeden załatwił sobie chyba drugą kadencję. Bez zastrzerżeń go poprą uczestnicy tych spotkań, których unika PiS. Tak się zapewne skończą też inne plany obecnych władz. Chyba, że ich celem jest zdyskredytowanie Polski.
Sami bowiem teraz jesteśmy jak palec w międzynarodowym towarzystwie, to i nie możemy na zagranicę liczyć. Niech sobie Europa roztrząsa swoje dylematy na swój sposób. Tu jest Polska, tu jest Polska. I mgła. Własna całkowicie oczywista oczywistość.
