Bulwar nadodrzański, wspaniale odnowiony i przebudowany w ostatnich latach. Schodki prowadzące do wąskiej części kei, w dodatku położonej najbliżej wody okupuje kilku młodzieńców raczących się piwkiem. Na razie żaden z nich nie wpadł do wody.
Kawiarnia w reprezentacyjnej części nabrzeża. Stoliki wystawione na chodnik. Dama na jednym z fotelików, rozparta w plażowej pozycji bezpretensjonalnie wystawia na słońce skromne dość i blade wdzięki. Jej towarzysz ściąga podkoszulek z dobrze odżywionego korpusu mówiąc: “poszedłem o krok dalej”. Dowcipny.
Jakoś to potwierdza uwagi Agaty Młynarskiej o specjalnym rodzaju turystów, trapiących tego roku nadmorskie miejscowości. Spowodowało to furię wielu internetowych komentatorów, którzy krytykę wzięli do siebie. Fatalnie to rokuje na przyszłość. Najwyraźniej wstyd nie jest uczuciem powszechnym pośród niektórych beneficjantów materialnego awansu.
W ogóle “Kiepscy” ostatnio silniej narzucają śródmieściu swój obyczaj, tak bowiem pojmują demokrację. Trudno się w tej sytuacji dziwić naciskowi na przyspieszenie upowszechniania ich zachowań, które kończą z obyczajem, określanym związkiem frazeologicznym “bułkę przez bibułkę”. Zrywają z konwenasem przez obecne elity przypisywanym wykształciuchom, zawsze znienawidzonym. I jakieś tam utarczki z Trybunałem Konstytucyjnym nie mają najmniejszego znaczenia. Każdy przecież może robić co chce, nie bacząc na obyczaj. Tym bardziej jak ma mandat od wyborców.
Trochę dziwi w tym kontekście tęsknota do feudalnych stosunków, które przecież zrodziły etykietę. Wedle ich admiratorów Prezes ma być potomkiem Bolesława Krzywoustego. To przecież fatalna parantela, bo zdaniem niektórych parlamentarzystów ojciec naszego pierwszego króla był nie tylko zabijaką, ale też gwałcicielem.
Zamieszanie w słabszych głowach, wynikające z nagłego przeskoku, od “lumpiarstwa” do ponownego statusu zbiorowego dyktatora wywołuje zdumiewające skutki.
