Stary Stary
1961
BLOG

Lot

Stary Stary Polityka Obserwuj notkę 73

Magister nie ma racji, a wiadomo to stąd, że media  przymusiły prokuraturę do ujawnienia profesorskiej opinii, która magisterską niweczy. Chodzi o ponowne przesłuchanie taśm smoleńskich i niedawny przeciek, z którego głównie wynikało to, co było już wiadome: samolot zszedł na niedopuszczalnie małą wysokość i kontynuował na niej lot wbrew jednoznacznym ostrzeżeniom automatów. 

Zresztą wedle zdania prezenterów wczorajszej konferencji prasowej smoleńskiego Zespołu Parlamentarnego nie będziemy niczego wiedzieć dopóki oryginały skrzynek i wrak samolotu się nie znajdą w Polsce. Chociaż niemiecki dziennikarz wie, bo dotarł do dokumentu, którego nie może pokazywać nazbyt długo kamerze, jako że tajny. Fakt zaś, że oficjalnie zdementowano jego istnienie potwierdza autentyczność pisma. I jednak widać na nim co trzeba. 

A na pokład Tupolewa wraz z półtora tysiącem kilogramów innych materiałów, jak koła zapasowe itp. wniesiono apteczkę!!! Funkcjonariusz zaś BORu, kontrolujący z psem samolot w poszukiwaniu materiałów wybuchowych przerwał inspekcję z powodu hałasu. Taki był wrażliwy. A potem przewożony prezydenckim samolotem trotyl odpalono już zdalnie, kiedy się Tu 154 zniżył we mgłę, gdzie go nie było widać.

Dementi zaś niemieckich służb, zaprzeczające autentyczności dokumentu najlepszego dziennikarza śledczego RFN było spowodowane sygnałem od zaprzyjaźnionego rządu polskiego do niemieckiego. Przekazano go podczas spotkania we Wrocławiu ministrów spraw zagranicznych obu państw. Trzeba bowiem wiedzieć, że niemiecki szef MSZ był kiedyś koordynatorem służb specjalnych i ten fakt ma tu decydujące znaczenie. Znali więc obaj ministrowie, szczególnie polski, treść książki najlepszego dziennikarza śledczego Niemiec zanim się pojawiła w księgarniach.

Wszystko jest zatem troskliwie złożone w pasującą do siebie składankę. Tak jak w starannie opracowanym projekcie na perpetuum mobile. Tylko jak w przypadku samonapędzającego się mechanizmu nie działa z powodu jednego istotnego szczegółu. Oto nadal nic nie wyjaśnia powodów, dla których samolot zszedł poniżej 120 metrów, skoro mu tego nie wolno było robić nawet jak by wiózł wyłącznie podejrzaną apteczkę wraz z owymi kołami na wymianę. A on miał prawie sto osób na pokładzie, w dodatku z prezydentem Polski.

Jak by bowiem nie schodził poniżej bezpiecznej granicy, nie tylko by nie wszedł w zasięg zdalnej zapalarki trotylu, ale jak by nawet nastąpił wybuch, wszystko by było doskonale słyszalne i widoczne, zwłaszcza zaś na ekranie radarów. Cały więc zamach by był niemożliwy do ukrycia. Nie byłoby go zatem w ogóle.

Wdzięczni tedy za barwne opowiastki nadal musimy czekać na wyjaśnienie powodów zniżania się samolotu. W przeciwnym wypadku będziemy łatwo kuszeni oficjalnymi wyjaśnieniami. Mimo, że są suche i nudne jak wszystkie oficjalne dokumenty. W tej też sytuacji nadzieje na zjednoczenie umysłów w piątą rocznicę katastrofy smoleńskiej znajdują chyba zasadniczą przeszkodę.

Stary
O mnie Stary

Nie chce mi się zmyślać, nic więc nie napiszę, bo w rzeczywistości jestem antypatycznym typem.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka