Stary Stary
544
BLOG

Repetycja

Stary Stary Polityka Obserwuj notkę 32

 Roman Polański był znowu przesłuchiwany w sprawie swego stosunku seksualnego z nieletnią dziewczynką sprzed trzydziestu sześciu lat. Odmówił składania wyjaśnień i został zwolniony, po podaniu swego aktualnego adresu i numeru telefonu oraz zobowiązaniu się do zgłoszenia na wezwanie prokuratora lub sądu. Może też spokojnie z Polski wyjechać. 

Stany Zjednoczone chcą od nas jego ekstradycji, od kiedy się nieopatrznie pojawił na otwarciu Muzeum Historii Żydów Polskich. Jego ofiara mu już wybaczyła, amerykańskie prawo nie. Tam nie ma przedawnienia przestępstw seksualnych. Nie można się przeto oburzać na tępą z pozoru zaciekłość amerykańskich prawników. Gdyby zaniechali czynności prawnych, złamaliby zasadę legalizmu, również swoje prawo. Muszą więc działać, jak im każe obowiązek. 
 
Wedle moralizatorów należałoby reżysera nie tylko posłać do Ameryki, ale i przedtem jakoś spalić, czy inaczej powiesić. Nie tylko się bowiem dopuścił pedofilii, ale jest wstrętnie bogaty, odniósł sukces a to nie przystoi komuś, kto popełnia przestępstwa. Relatywiści zaś się już w 2009 roku rozwodzili nad piętnowaniem pedofilów w sutannach, jeszcze wtedy za granicą, krytyką niestosowną ich zdaniem wobec pobłażliwej postawy wielu w stosunku do artysty.
 
Mizogini z kolei podnosili cynizm ofiary, która ich zdaniem ujawniła swój seks ze znanym filmowcem dla uzyskania odszkodowania od bogacza. Poza tym zgodziła się wedle nich na stosunek z inspiracji krewnych aby zrobić karierę filmową. A w ogóle nie ma się ich zdaniem czym zajmować, bo „chcącemu nie dzieje się krzywda”.
 
Problem zaś pozostaje otwarty, chociaż Roman Polański odwiedził już Polskę w 2010 roku, był przez prokuraturę indagowany i wtedy odmówiono jego ekstradycji. Tamto rozstrzygnięcie jest podobno istotne, ale nie wiążące. Rzecz więc będzie rozpatrywana ponownie. Bo się czas tymczasem cofnął? W jakimś sensie tak, zmienił się bowiem minister sprawiedliwości, a to on ma ostatnie słowo.
 
Jak informował Onet.pl, nasz obywatel, a jest nim Roman Polański, nie podlega ekstradycji. Wyjątkiem są przypadki opisane w ratyfikowanych umowach międzynarodowych, a taką z USA mamy, reżyser zatem może być odesłany do Stanów. Aliści rzecz dotyczy przestępstw nie tylko u nas ściganych, ale też takich, które się nie przedawniły. To, czego się dopuścił Polański uległo u nas przedawnieniu. Czyli wedle rzeczonego portalu nie odeślemy go jednak za ocean. Powstaje zatem pytanie, dlaczego prokuratura rzecz bada?
 
Katarzyna Figura stwierdziła w 2009 roku emfatycznie, że Polański odkupił winę swoją sztuką. Mało profesjonalnie sformułowany pogląd rozwinął wczoraj profesor Ćwiąkalski. Według niego reżyser całym swoim dotychczasowym życiem dowiódł, że już więcej podobnego czynu nie popełni, a to ma istotne znaczenie dla rozważania celowości jego karania.
 
Zbigniew Ziobro, pisowski minister sprawiedliwości (wystarczą cztery Ziobra, a Polska będzie dobra) przytacza stosowny punkt polsko - amerykańskiej umowy, z którego wynika, że ekstradycji nie podlegają sprawcy przestępstw przedawnionych w państwie zgłaszającym wniosek. To samo podniósł Roman Giertych. Zarówno dawny minister jak i niegdysiejszy wicepremier mają w tym względzie podobne zdanie, ich zdaniem czyn był ohydny i reżysera trzeba odesłać, bo tak zresztą stanowi umowa o ekstradycji.
 
Zbigniew Ćwiąkalski przypomina, że w naszej umowie o ekstradycji ze Stanami zawarto warunek, że dojdzie ona do skutku, kiedy kraj, który ma ją podjąć uzna rzecz za celową. To wreszcie wyjaśnia problem.
 
Każdy więc z uczestników dyskusji prezentuje ten jej aspekt, który odpowiada jego narracji. Dotyczy to zarówno komentatorów, jak dziennikarzy i także prawników. Trudno się w tej sytuacji dziwić, że sprawiedliwość jest u nas tak bardzo nierychliwa. 
Stary
O mnie Stary

Nie chce mi się zmyślać, nic więc nie napiszę, bo w rzeczywistości jestem antypatycznym typem.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka